Holenderski kolarz z mieszanymi uczuciami po włoskim Grand Tourze.
Grupa LottoNL – Jumbo ściganie na trasie 99. edycji Giro d’Italia kończy z mieszanymi uczuciami. Holenderska ekipa z Turynu wraca wprawdzie z etapową wygraną Primoza Roglicia, czwartym miejscem w klasyfikacji końcowej – wynikiem lepszym niż zakładany w przedstartowych planach – ale spory niedosyt pozostawia świadomość, że wygrana w klasyfikacji generalnej była bardzo blisko.
Lider ekipy – Steven Kruijswijk – przez pięć dni jechał w koszulce lidera wyścigu i po dominacji w Dolomitach, a przed alpejskimi etapami, miał dość bezpieczną przewagę nad najgroźniejszymi rywalami. Marzenie o wygraniu “Corsa Rosa” legło w zaspie śnieżnej, w której 29-latek wylądował na zjeździe z Colle dell’Agnello na 19. etapie.
Błąd na zjeździe i kraksa kosztowały Holendra koszulkę lidera i blisko pięć minut straty na mecie w Risoul. Na domiar złego prześwietlenia po etapie wykazały ogólne potłuczenia oraz pęknięte żebro, stawiając pod znakiem zapytania dalszą jazdę.
Kruijswijk nie poddał się i na starcie 20. etapu stanął.
Nie po to męczyłem się przez trzy tygodnie, by teraz po prostu się poddać. Jestem totalnie wyczerpany, ale nie chciałem rzucić wszystkiego na co pracowałem. Jedyne o czym myślałem, to obrona trzeciego miejsca, Giro przegrałem upadkiem na poprzednim etapie
– mówił po sobotnim odcinku.
W nocy prawie nie spałem, wszystko mnie bolało. Próbowałem ignorować ból, na trasie po prostu jechałem do mety, zapomniałem o wszystkim. To wszystko.
Kruijswijk mimo bólu dzielnie trzymał się w grupie prowadzącej i walczył o miejsce na podium. Na mecie w Sant’Anna di Vinadio do Alejandro Valverde (Movistar Team) stracił ponad minutę i o 33 sekundy przegrał trzecie miejsce w wyścigu.
Ostatni etap musieliśmy zacząć bez określonego celu, nie wiedzieliśmy czy Steven będzie w stanie kontynuować wyścig. Jestem dumny z niego, przekroczył swoje limity. Nie był sobą, ale wciąż był mocny, jechał lepiej niż się spodziewaliśmy. Szkoda trzeciego miejsca, ale ten wyścig w wykonaniu jego i całej ekipy był cudowny
– wyjaśniał Addy Engels, dyrektor sportowy zespołu.
Kruijswijk, który swoją przygodę z Grand Tourami zaczynał od Giro, w 2011 roku błysnął na trasie wyścigu, zajmując ostatecznie wysokie 9. miejsce. Do wyniku tego nawiązał przed rokiem, na mecie w Mediolanie zajmując 7. miejsce, a w tym roku po dwóch tygodniach zmagań wyrósł na głównego kandydata do zwycięstwa.
Przed Giro może cieszyłbym się czwartym miejscem, ale trzeba korzystać z szans, które się pojawiają. Mnie się nie udało, zawiodłem, szkoda
– podsumował pochmurno.
Powinniśmy być dumni z tego co osiągnęliśmy. Zwycięstwo było blisko, ale nasze cele osiągnęliśmy. Pewnie, szkoda, że wypadł z podium, ale czwarte miejsce to i tak więcej niż zakładaliśmy
– oceniał z kolei Engels.
Tadej Pogacar chciał wygrać już na otwarcie Giro d'Italia. Słoweniec w finale wiedział jednak, że pokonanie Jhonatana Narvaeza może być…
Zapowiedź 2. etapu Giro d’Italia 2024. 5 maja (niedziela): San Francesco al Campo – Oropa (161 km ⭐️⭐️⭐️).
Ekwadorczyk Jhonatan Narvaez (Ineos Grenadiers) wygrał pierwszy etap 107. edycji Giro d’Italia i został liderem wyścigu.
Marianne Vos (Team Visma | Lease a Bike) triumfowała w Sigüenza w siódmym dniu La Vuelta Femenina.
Pod nieobecność ubiegłorocznego zwycięzcy, Primoza Roglica, z numerem jeden pojedzie drugi zawodnik tamtego wyścigu Geriant Thomas.
Evita Muzic dumna z siebie. Daria Pikulik bez ogródek o tym, jak przygotowania olimpijskie wyglądają w Polsce. Marta Lach znowu…