Z całą pewnością Bradley Wiggins nie będzie powtórnie próbował bić rekord świata w jeździe godzinnej nawet, jeśli ktoś mu go zabierze.
Koncentruję się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Teraz nie mam czasu, by zajmować się rekordem godzinnym. Przygotowuję mój organizm do drużynowego wyścigu na dochodzenie. Organizm musi inaczej działać niż w przypadku rekordu
– powiedział Sir Wiggo w wywiadzie dla The Guardian.
Aktualnie Brytyjczyk ćwiczy w siłowni. W stosunku do ciężaru swojego ciała z Tour de France w 2012 roku, kiedy stanął na najwyższym stopniu podium, zamierza powiększyć swoją masę o 16 kg. W czerwcu tego roku na torze w Londynie Wiggins wykręcił znakomity rezultat 54,526 km.
Muszę zaakceptować ten stan rzeczy. Chciałem pobić granicę 55 km, dlatego jestem trochę rozczarowany. Zdaję sobie z tego sprawę, że mój rekord nie będzie wieczny. Ktoś kiedyś okaże się jeszcze szybszy. Gdybym jednak pojechał 700 metrów dalej, niektórzy dwa razy by się zastanowili nad tym, by stanąć w szranki
– dodał zawodnik swojego własnego Team Wiggins.
Karierę Brad chciałby zakończyć na sześciodniówkach w Londynie i Gandawie, gdzie się urodził i gdzie 17 lat temu debiutował na deskach.