Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2015: Rafał Majka spełnił marzenie

fot. Jakub Zimoch/rowery.org

26-letni kolarz Tinkoff-Saxo pisze historię polskiego kolarstwa i jutro stanie na podium Vuelta a Espana.

Rafał Majka po raz kolejny wpisał się złotymi zgłoskami do historii polskiego kolarstwa. Wychowanek Zbigniewa Klęka w przeszłości odkurzał już polskie rekordy na arenie międzynarodowej – czy to na Giro d’Italia, Giro di Lombardia, a w ostatnich dwóch latach na Tour de France.

Góral z Zegartowic swoją jazdą nawiązuje do osiągnięć Zenona Jaskuły z lat 90. i systematycznie je poprawia. W 2014 roku wygrał dwa górskie etapy “Wielkiej Pętli”, w tym jeden na Pla d’Adet, gdzie kolarz ze Śremu triumfował w 1993 roku. W tym roku padnie kolejny rekord – jutro Majka jako drugi Polak w historii stanie na podium Grand Touru i w polskich statystykach do trzeciego miejsca Jaskuły w Tour de France z 1993 roku dopisze trzecią pozycję w Vuelta a Espana.

Jestem taki szczęśliwy, to spełnienie moich marzeń. Podium Grand Touru to coś wyjątkowego. Chciałbym podziękować moim kolegom z ekipy, bez których nie byłoby to możliwe. Sukces dedykuję rodzinie i żonie

– mówił po etapie niemogący uwierzyć we własne szczęście Polak, który dziś świętuje 26. urodziny.

Movistar i Astana nakręcały mocne tempo na pierwszych dwóch podjazdach, więc każdy jechał wszystko co miał. Na ostatnim podjeździe postanowiłem ruszyć i pojechałem za Quintaną. Astana skupiała się na urwaniu Dumoulina, moim celem było podium

– objaśniał kolarz z Zegartowic, który na ostatnim podjeździe do ofensywy przeszedł ramię w ramię z Kolumbijczykiem Nairo Quintaną (Movistar Team).

Majka na mecie zameldował się jako 12., zegar zatrzymując 55 sekund przed mającym kłopoty Joaquinem Rodriguezem (Katusha). Polak w klasyfikacji generalnej przeskoczył przeżywającego kryzys lidera wyścigu Toma Dumoulina (Giant-Alpecin) i wskoczył na 3. miejsce, do drugiego Rodrigueza w ostatecznym rozrachunku tracąc tylko 12 sekund.

Jechaliśmy bardzo mocno, na szczycie złapaliśmy Jaya McCarthy’ego, który mi pomógł i na mecie miałem tylko 12 sekund do drugiego miejsca. Szkoda, że tak niewiele, ale to nie ma znaczenia, cieszę się z podium. Zrobiliśmy to, zrobiliśmy na ostatnim etapie!

– podkreślał uradowany Majka, który o swoim sukcesie dowiedział się dopiero od dyrektorów sportowych po przekroczeniu linii mety.

Po tym ataku serce biło mi bardzo szybko, tętno miałem bardzo wysokie, ale ciągnąłem tak mocno jak mogłem by nadrobić jak najwięcej sekund. Miałem słabszą czasówkę, ale mówiłem wcześniej, że wyścig nie skończy się po niej. Kończę na podium i jestem niesamowicie szczęśliwy

– mówił kapitan Tinkoff-Saxo.

Majkę i jego kolegów jutro czeka wieczorny etap przyjaźni do Madrytu. W klasyfikacji generalnej nie dojedzie już do większych zmian i Majka na końcowym podium stanie za Rodriguezem i Fabio Aru (Astana).