Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2015: Andrey Amador: “to dla mnie olbrzymi krok naprzód”

fot. Ilario Biondi/BettiniPhoto/Movistar Team

Pochodzący z Kostaryki 28-latek pisze historię sportu małego kraju Ameryki Środkowej.

Andrey Amador to pierwszy Kostarykańczyk startujący w Giro d’Italia i pierwszy kolarz z tego 5-milionowego kraju, któremu udało się wygrać etap Corsa Rosa. Dziś do listy sukcesów małego kraju w Ameryce Środkowej dopisuje 4. miejsce w Giro d’Italia.

Po raz pierwszy jechał na siebie w trzytygodniowym wyścigu. Po raz pierwszy walczył z najlepszymi zawodnikami w peletonie o czołowe miejsca w tak prestiżowej imprezie. Czwarta lokata w Giro d’Italia, 8:19 za plecami Alberto Contadora, to dla Amadora olbrzymi sukces i potwierdzenie stopniowego rozwoju w barwach hiszpańskiej ekipy.

To dla mnie niesamowity zastrzyk pewności siebie. Możliwe, że historia nie zapamięta mojego czwartego miejsca, ale dla mnie to olbrzymi krok naprzód. Mam nadzieję, że zrobię kolejne… sport już taki jest, potrzeba więcej dojrzałości by osiągnąć wielki sukces

– podsumował szczęśliwy 28-latek.

W przedstartowych typowaniach Amador nie był brany pod uwagę. Patrzono na jego kolegów – Benata Inxaustiego i Iona Izagirre – a że hiszpańska ekipa Movistar nie deklarowała zdecydowanych celów walki o klasyfikację generalną, Kostarykańczyk spokojnie rozpoczął zmagania o maglia rosa.

Zwycięzca etapu do Cervini z 2012 roku po 12. miejscu na pierwszy górskim etapie zajmował 10. miejsce w klasyfikacji generalnej i mimo licznych kraks i innych przypadłości losu dotykających liderów ekip spokojnie żeglował przez drugi tydzień zmagań.

fot. Ilario Biondi/BettiniPhoto/Movistar TeamKlasę pokazał w jeździe na czas – na dystansie blisko 60 kilometrów wykręcił 15. czas i wskoczył z 8. na 3. miejsce. Pozycję na podium stracił wprawdzie na etapie do Apriki, ale czwartego miejsca trzymał się zębami i oddać nie zamierzał, na górskich przełęczach jadąc swoim tempem i nie marnując sił na próby dotrzymania kroku znacznie mocniejszym wspinaczom.

Wiedzieliśmy, że o podium będzie naprawdę trudno, dlatego też trzeba cieszyć się z tego co mamy. Wczoraj, tak jak na poprzednich etapach, jechałem spokojnie, nie naciskałem za mocno, żeby nie przeszarżować. Etap był trudny, na Finestre tempo było bardzo mocne,
a szutrowa droga wymagała dodatkowej koncentracji

– powiedział podopieczny Eusebio Unzue na mecie w stacji narciarskiej w Sestriere.

Straciłem trochę na pierwszej wspinaczce, ale na szczęście został ze mną Benat. Jechał jak wariat do samego końca, zmniejszając straty do Hesjedala, który mimo sporej straty stawał się zagrożeniem

– relacjonował Kostarykańczyk, który zdawał sobie sprawę z faktu, że w czołowej dziesiątce jest prawdopodobnie najsłabszym góralem.

Zespół Movistar z Włoch wyjeżdża nie tylko z czwartą lokatą w “generalce”, ale także z wygranym przez Benata Intxaustiego etapem i niebieską koszulką najlepszego górala wyścigu na barkach Włocha Giovanniego Viscontiego.

fot. Ilario Biondi/BettiniPhoto/Movistar Team