Vincenzo Nibali, czyli zwycięzca wszystkich wielkich tourów, zapowiada agresywniejszą jazdę w sezonie 2015.
Obrońca tytułu Tour de France tym razem liczy na lepszą wiosnę i skuteczną walkę o triumf w klasyku zaliczanym do pomników kolarstwa, najlepiej w Liege-Bastogne-Liege.
Rekin z Mesyny dwa lata temu otarł się o zwycięstwo w Staruszce. Po ataku na Côte de la Roche aux Faucons odjechał całej stawce i wydawało się, że triumf ma już w kieszeni. Na ostatniej hopce przed metą Włoch, reprezentujący wówczas Liquigas, został jednak wyprzedzony przez Maxima Iglinskiego, tego samego, u którego wykryto niedawno EPO.
Nie chcę wracać myślami do tamtego wyścigu, patrzę przed siebie. Iglinski jest zawieszony, a ta sprawa nie ma nic wspólnego z wydarzeniami sprzed dwóch lat. Dla mnie zasłużył na zwycięstwo
– powiedział Nibali o swoim jeszcze niedawnym koledze z Astany.
Liderowi kazachskiej ekipy brakuje zwycięstwa na trasie klasyka.
W przyszłym sezonie pojadę ardeńskie klasyki i Mediolan-San Remo. W Roubaix nie wystąpię, ale kto wie co będzie w przyszłości. Podoba mi się również Ronde van Vlaanderen
– dodał w rozmowie z belgijskim Sport Magazyn.
Ponad wszystko chciałbym jeszcze kiedyś wygrać Giro d’Italia i kolejny Tour de France, ale też w końcu klasyk. Marzę o tym ostatnim od dłuższego czasu. Gdybym mógł wskazać, wybrałbym Liege-Bastogne-Liege, zwłaszcza ze względu na włoski podjazd Côte de Saint-Nicolas.
W Liege zawsze byłem w formie i z roku na rok poprawiałem wynik. Dwa lata temu otarłem się o sukces i od tego czasu ten wyścig stał sie dla mnie niemal obsesją
– wyznał Nibali na koniec.
fot. ASO/B.Bade