Jeśli chodzi o Vincenzo Nibalego, to wszystko jest ok., a jego zespół Astana zasłużenie dostał licencję WorldTour na 2015 roku. Co prawda UCI będzie się dokładnie przyglądać kazaskiej grupie, ale to mało ważne…
„Rekin z Mesyny” przebywa wraz ze swoimi kolegami z teamu w Calpe, gdzie rozbili obóz przygotowawczy.
To dla mnie normalny dzień, taki jak wczoraj. Koncentrujemy się na nowym sezonie, ciężko trenujemy, jeździmy na rowerze. Nie rozumiem tego szumu. Zawodowa Astana z pierwszej dywizji nie ma nic wspólnego z sekcją kontynentalną. Również inne zespoły mają podobne problemy co my. W innych ekipach pracują o wiele gorsi ludzie. Nie jesteśmy najgorsi
– powiedział Nibali w rozmowie z Biciciclismo.
Tegoroczny zwycięzca Tour de France odniósł się też do współpracy dr. Michele Ferrariego z Alexandrem Vinokourovem, czyli jego szefem w Astanie.
To są na pewno tylko nieuzasadnione pogłoski. Nigdy nie pracowałem z Ferrarim, ponieważ wszyscy wiemy, co się wydarzy, jeśli ktoś cię zobaczy u jego boku. Jestem zły, bo za każdym razem mówię, że nie mam z nim wspólnego, mimo tego wciąż są wobec mnie jakieś podejrzenia
– tłumaczył Enzo.
Podobno kontakty z Ferrarim pielęgnował jego trener Paolo Slongo. Na swojej stronie internetowej włoski lekarz z sarkazmem odniósł się do tych informacji:
Tak, widzieliśmy się codziennie przed śniadaniem w hotelu Parador del Teide i rozmawialiśmy na temat, co jest lepsze: jajka z boczkiem czy müsli z jogurtem.
Foto: Luca Bettini/DubaiTour/RCS Sport