Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: wypowiedzi po 20. etapie

Gdy linię mety dzisiejszej czasówki przeciął jadący w żółtym kostiumie lidera wyścigu Vincenzo Nibali, wszystko stało się jasne. Pozostaje jeszcze jeden znak zapytania – kto wygra jutrzejszy odcinek do Paryża?

Na trasie jazdy indywidualnej na czas bezkonkurencyjny okazał się Niemiec Tony Martin (Omega Pharma-Quick Step). Trzykrotny mistrz świata w tej specjalności jechał dziś w innej lidze, ani przez chwilę nie martwiąc się występem rywali. Dość tylko wspomnieć, że na trasie “Der Panzerwagen” dogonił czterech zawodników, w tym Mickaela Cherela, który wystartował 10 minut przed nim.

Odczuwałem presję, ponieważ wszyscy oczekiwali po mnie zwycięstwa. Zresztą jak zawsze. Nauczyłem sobie z tym radzić. Po zwycięstwie na etapie do Miluzy dzisiaj to nie była sytuacja typu “wszystko albo nic”. Wielu groźnych kolarzy dzisiaj też zabrakło, mam tu na myśli Bradleya Wigginsa i Fabiana Cancellarę

– mówił na mecie kolarz belgijskiej ekipy.

Dla Martina to drugi wygrany etap. Poprzednio Niemiec urządził sobie czasówkę w Wogezach, po 155 kilometrach w ucieczce, w tym 60 samotnie, dotarł do mety ze sporą przewagą nad pościgiem. Dziś na trasie czasówki fruwał, rywali dystansując, a jadących wcześniej zawodników mijając jak pachołki treningowe.

Pojechałem dobrą czasówkę, a ucieszyłem się już, kiedy zobaczyłem trasę. Po trzech tygodniach jazdy nadal miałem zachowane siły, dlatego trudno było o rywala, który mógłby stanąć mi na drodze. Bardzo uderzyła w nas kraksa Marka Cavendisha na pierwszym etapie. Zespół potrafił się jednak podnieść, odnaleźć siły i motywację. Możemy być dumni z naszych zwycięstw.

W klasyfikacji generalnej 101. edycji Tour de France triumfował Włoch Vincenzo Nibali. Lider ekipy Astana jest dopiero szóstym kolarzem w historii, któremu udało się wygrać wszystkie trzy Grand Toury. Po triumfie w Vuelta a Espana (2010), Giro d’Italia (2013), jutro Nibali dołączy do zaszczytnego grona Jacquesa Anquetila, Felice Gimondiego, Eddy’ego Merckxa, Alberto Contadora i Bernarda Hinault.

Jeszcze nie dotarło do mnie co to znaczy wygrać Tour de France. Zachowuję to na jutro. Tour jest trudny, ale jego piękno to jazda na Polach Elizejskich. To jest to co pamiętam ze swojego debiutu – okrążenie honorowe, olbrzymie tłumy, zabytki Paryża. Będę się jutro delektował tym zwycięstwem, liczy się każda chwila

– powiedział “Rekin z Mesyny”, który koszulkę lidera nosił od drugiego etapu, a najmocniejszy okazał się na czterech odcinkach.

Mistrz Włoch po jutrzejszym świętowaniu w Paryżu udaje się na zasłużony odpoczynek, nie myśląc o kolejnych startach.

W tym roku nie pojadę do Hiszpanii na Vueltę. Może spróbuję zdziałać coś na trasie mistrzostw świata, ale nie jestem pewien czy runda mi odpowiada. Po wygraniu Giro, Touru i Vuelty będę dalej koncentrował się na wyścigach trzytygodniowych, ale chciałbym ukoronować to tęczową koszulkę

– rozmarzył się 29-latek.

Co ciekawe aż 7 zawodników z czołowej dziesiątki zanotowało życiowe sukcesy na trasie “Wielkiej Pętli”. Szczególne powody do radości mają Francuzi. Po raz ostatni dwóch trójkolorowych na podium w Paryżu stało w 1984 roku, gdy na podium stanęli Laurent Fignon i Bernard Hinault. Dwóch (lub trzech) Francuzów na podium – sytuacja taka miała miejsce 24 razy w historii, głównie w latach przedwojennych.

Drugie miejsce zajął 37-letni Jean Christophe Peraud (Ag2r La Mondiale). Francuz jako jedyny w górach trzymał koło Vincenzo Nibalego, a dziś, na czasówce – mimo defektu poradził sobie z wyprzedzeniem młodszego kolegi – Thibaut Pinot.

To olbrzymia satysfakcja. Wycofanie się Froome’a i Contadora otworzyło przed nami szereg możliwości, a ja zacząłem marzyć o drugim miejscu. Jestem szczęśliwy, bo udało mi się to osiągnąć. Bardzo się cieszę, misja wykonana

– mówił ze łzami w oczach.

Nos na kwintę zwieszał wczoraj Thibaut Pinot (FDJ.fr). Francuz grał dziś o podium z Alejandro Valverde i Peraud, na papierze mając najsłabsze karty. Na trasie okazało się jednak, że młody Francuz poradzi sobie ze słabnącym Hiszpanem i wyścig ukończy na podium.

Mogę być bardzo zadowolony z etapu jazdy na czas. Wiedziałem, że mogę to zrobić. Ostatnio przyzwoicie wypadałem w czasówkach, czułem się świetnie, więc nie było powodu do obaw. Odczuwałem presję, ale to był rodzaj pozytywnej motywacji. Widzowie byli wspaniali

– mówił najlepszy młodzieżowiec 101. edycji wyścigu, który z drugiego spadł na trzecie miejsce.

Wszystko sprowadzało się do rywalizacji z Valverde. Mam tylko 24 lata, Alejandro jest starszy ode mnie. Po trzech tygodniach ciężkiego wyścigu, młodość może stać się atutem. Co do Peraud zdawałem sobie sprawę z klasy przeciwnika. Mogę odczuwać satysfakcję, ponieważ przegrałem z nim nieznacznie. Możemy się teraz cieszyć, że dwóch Francuzów stanie na podium. Trudno mi jeszcze uwierzyć w końcowe podium Tour de France. Zwycięstwo nie wchodziło w grę. Nibali ma 8 minut przewagi, różnica jest ogromna! Jest nad czym pracować

– oceniał podopieczny Marca Madiot.

Alejandro Valverde siódme podejście do podium “Wielkiej Pętli” zaliczy siódmym niepowodzeniem. Hiszpan na mecie czasówki w Perigueux robił dobrą minę do złej gry.

Mniej więcej wiedziałem co się dzieje na trasie, byłem informowany o międzyczasach rywali. Dochodziło do mnie, że podium odjeżdża. Starałem się ze wszystkich sił, ale ciało mówiło “nie”. Przez ostatni tydzień mocno dały mi się we znaki warunki pogodowe. Deszcz i zimno ściągnęły formę w dół. Nie mam jednak czego żałować, ponieważ zrobiłem tyle na ile było mnie stać. Żal mi tylko moich kibiców, ponieważ nie zobaczą mnie na podium. Też wolałbym tam stanąć, niemniej jestem szczęśliwy. Czwarte miejsce w Tour de France to dobry wynik. Pętla jest ważna, ale są przecież inne wyścigi. W Vuelta a Espana również pojadę z własnymi ambicjami

– mówił lider zespołu Movistar, dla którego 4. miejsce we francuskim Grand Tourze jest najlepszym wynikiem w karierze.

fot. ASO/G.Demouveaux