Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: wypowiedzi po 13. etapie

fot. Jakub Zimoch/rowery.org

Mówiono, że wygra, bo rywale wylecieli z wyścigu w kraksach. Mówiono, że nie da rady na bruku. Vincenzo Nibali milczał i robił swoje. Dziś jest na drodze do wygrania Tour de France 2014.

Włoch przetrwał wszystko. Kraksy pierwszego tygodnia, bruki, niebezpieczne zjazdy. Mało tego. Prowadzenie objął po śmiałym ataku w Sheffield i etapowym triumfie, a na bruku jeszcze dołożył rywalom. Brzydką koszulkę mistrza Włoch zamienił na maillot jaune, a ponieważ włoska flaga na koszulce Astany nie wygląda najlepiej, Enzo nie zamierza jej pokazywać.

Prowadzenie cementował atakiem na La Planche des Belles Filles i drugim etapowym skalpem. Wczoraj stanął oko w oko z prasą, która zapytała go o nielegalne wspomaganie. Przetrwał i to, z kamienną twarzą.

Dziś, na finałowym podjeździe do Chamrousse “Rekin z Mesyny” po raz kolejny pokazał, że apetyt na etapowe triumfy ciągle ma. Trzeci triumf umocnił jego pozycję w klasyfikacji generalnej – za jego plecami rywale walczyli o miejsca w czołowej dziesiątce.

Było dla mnie ważne by dziś wygrać. Dziś przypada 100 rocznica urodzin Gino Bartalego. Pamiętałem też o rocznicy śmierci Fabio Casartellego, to zwycięstwo jest ku jego pamięci

– powiedział mistrz Włoch, który zwycięstwo zadedykował tragicznie zmarłemu w 1995 roku rodakowi.

Chciałem kontrolować wyścig, ale gdy zobaczyłem, że Porte odpada i męczy się w tym upale, moim celem stało się nadrobienie nad Valverde. Zaatakowałem i dojechałem do ucieczki. Chciałem współpracować, ale potem usłyszałem, że Pinot i Valverde się zbliżają, więc przyspieszyłem i tak przyszło to zwycięstwo

– relacjonował lider Astany.

Wygrana w żółtej koszulce czyni triumf jeszcze bardziej  znaczącym. Szczerze mówiąc, spodziewałem się ataków. Movistar podkręcił wprawdzie tempo na początku podjazdu, ale to było dalekie od mojego maksimum. Moja przewaga nad Portem jest teraz spora, a to jego bałem się najbardziej w kontekście finałowej czasówki. Przed nami jeszcze sporo gór, wiem, że muszę pozostać spokojny

– wyjaśniał.

Na drugim miejscu, 10 sekund za Nibalim, do mety dotarł Rafał Majka. Zawodnik Tinkoff-Saxo po wycofaniu się Alberto Contadora uwolniony został od odpowiedzialności pracy na lidera i mógł pomyśleć o swoim interesie. 24-latek spisał się znakomicie, górski odcinek kończąc na drugim miejscu.

Etap skończył się ledwie parę minut temu, jestem strasznie zmęczony, ale niezwykle szczęśliwy! Pokazałem, że to nie moje ostatnie słowo w Tourze! Jeszcze będę chciał walczyć, bo czuję się dobrze. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni! Teraz zasłużony odpoczynek . Drugie miejsce dedykuję mojej narzeczonej Magdzie!

– czytamy w wypowiedzi Rafała na jego oficjalnym profilu w portalu społecznościowym Facebook.

50 sekund do zwycięskiego “Żarłacza” stracił Hiszpan Alejandro Valverde. Lider ekipy Movistar już na początku podjazdu dostał prezent – kryzys przeżywał Richie Porte (Team Sky), przed etapem zajmujący pozycję wicelidera.

To ja zaatakowałem pierwszy, jechałem najmocniej jak potrafiłem. Zrobiłem co mogłem by umocnić swoją pozycję, ale kiedy Nibali przyspieszył, nie mogłem wiele zrobić. Po etapie jestem drugi w generalce. To bardzo dobrze

– mówił po etapie 34-latek.

Valverde przez większą część podjazdu jechał z Francuzem Thibautem Pinot (FDJ.fr), próbując kilkukrotnie urwać wysokiego młodzieńca znad Loary. Brak powodzenia zaowocował wspólną pracą i próbą powiększenia przewagi nad goniącymi.

Między mną a Pinot nic się nie stało – mieliśmy po prostu różne interesy. Jutro kolejny ciężki dzień, przed którym trzeba odpocząć i nabrać sił

– mówił lider formacji Movistar.

Sam Pinot nie był specjalnie zachwycony zachowaniem starszego kolegi. Kompanii jego porzucić jednak nie mógł, a zamiast tego skoncentrował się na zyskaniu czasu nad szalejącym z tyłu Romainem Bardetem (Ag2r La Mondiale).

Pojechałem dobry etap, ale nie nadrobiłem wystarczająco dużo czasu nad rywalami. Nie układała nam się współpraca z Valverde, szkoda. Złapał moje koło i powiedział, że już jedzie wszystko. A potem zaatakował. Rozumiem, to była jego taktyka, chciał nade mną nadrobić

– tłumaczył dzielny 24-latek.

Musieliśmy dziś atakować, bo jutrzejszy podjazd pod Risoul nie jest tak stromy i różnice nie będą wielkie. Teraz walczę o czołową piątkę, po Alpach zobaczymy czy stać mnie na podium

– podsumował pewnie podopieczny Marca Madiota, który po 13 odcinkach zajmuje 4. miejsce w klasyfikacji generalnej, a od białej koszulki najlepszego młodzieżowca dzieli do 16 sekund.

Goniącą grupkę, ponad dwie minuty za Nibalim, przyprowadził Jean-Christophe Peraud (Ag2r La Mondiale).

To był bardzo ciężki etap. Było niesamowicie gorąco, nie szło mi najlepiej. Miałem skurcze, ale robiłem co tylko mogłem. Celem było ograniczenie strat do Thibaut Pinota, ale nie miałem dziś nogi by zrobić coś więcej. Przetrwałem

– mówił doświadczony Francuz.

fot. Jakub Zimoch/rowery.org