Pierre Rolland zdobywał wcześniej legendarne etapy Tour de France (Alpe d’Huez) czy koszulkę najlepszego górala tego wyścigu, ale dopiero udział w Giro d’Italia przekonał Francuza o własnej wielkości.
Kolarz grupy Europcar ukończył włoski tour na 4. miejscu, wyróżniając się aktywną jazdą w górach. Przełomowym etapem był dla samego zawodnika odcinek zakończony wspinaczką na Montecampione.
Ten dzień zmienił dla mnie wszystko
– mówi Rolland w L’Equipe.
Zdałem sobie wówczas sprawę, że mogę jechać z [Nairo] Quintaną, który na takich podjazdach jest nietykalny. Wspinaczka nie pasowała do mojej charakterystyki, a mimo tego trzymałem się koła Kolumbijczyka. To wypełniło mnie całego zaufaniem do własnych możliwości. Już nic nie będzie takie samo od zakończenia tego etapu
– dodał.
Podoba mi się Giro, jest spokojniej, brak tej presji z Tour de France. Trudno będzie wygrać Pętlę, ale teraz przekonałem się, że mogę wygrać wielki tour. Przed podejściem do Touru powinienem był startować w Giro i Vuelta a Espana. Taką ścieżkę powinien wybrać każdy młody kolarz. Zamiast tego zaliczyłem pięć Tourów, nim w końcu postanowiłem spróbować czegoś innego.
Rolland mimo pełnego zaangażowania na trasie Giro nie przegapi Touru również w tym roku.
Moje miejsce jest w wielkich tourach. W tym roku mam dwa wielkie cele [Giro i Tour].
Jazda na czas stanowi moją słabość, ale tu nie wszystko zależy ode mnie. Musimy z Colnago popracować nad sprzętem. To niezwykle ważne, utwierdziła mnie w tym rozmowa z Eusebio Unzue [szef Movistar], który w równym stopniu jest przekonany o takiej konieczności. Są to obszary, gdzie wciąż tkwią rezerwy, podczas gdy mając 27 lat osiągnąłem już szczyt własnych możliwości fizycznych.
fot. LaPresse