Francuz Bryan Coquard po raz kolejny zademonstrował, że jest na dobrej drodze by spełnić swoje marzenie i stać się jednym z lepszych sprinterów w peletonie. W wieku 22 lat jest już jednym z najlepszych we Francji, a w sezonie 2014 ma zmierzyć się z najlepszymi sprinterami świata.
Przygodę z kolarstwem zaczynał na torze. Szło mu bardzo dobrze – w 2011 roku był wicemistrzem Europy w omnium, rok potem, na igrzyskach w Londynie wywalczył w tej konkurencji srebro. W 2013 startował w kategorii młodzieżowej i na mistrzostwach Europy zdobył tytuł mistrza w madisonie, dokładając do tego srebra w wyścigu punktowym i wyścigu drużynowym na dochodzenie.
Podopieczny Jeana-Rene Bernaudeau już w poprzednim roku zapracował na łatkę nadziei francuskiego kolarstwa szosowego. Jako sprinter błyszczał w mniejszych wyścigach, zdobywając powoli doświadczenie i oswajając się z zawodowym peletonem.
Na początku swojego trzeciego sezonu w gronie zawodowców, Coquard dał wyraźny znak, że czas na kolejny krok. Jak mówi, kłopoty związane z wytrzymałością i zmęczeniem po 6 godzinach w siodełku już go nie dotyczą, czuje, że wskoczył na inny poziom.
Coquard sezon zaczął w południowych rejonach swojej ojczyzny, na trasie Etoile de Besseges powtarzając wyczyn sprzed roku i triumfując na dwóch etapach. Tym razem powód do chwały jest większy – obsada imprezy prezentowała się znacznie lepiej, a młody Francuz dowiódł, że to o czym mówił podczas prezentacji ekipy jest prawdą.
– Jestem kolarzem, który nieźle się wspina i potrafi bardzo szybko finiszować, bardziej jak Sagan, nie Cavendish
– charakteryzował się przed tygodniem.
Po wyścigu tryskał zadowoleniem:
– Zrobiłem postęp. Od początku sezonu czuję, że za mną kolejny kamień milowy
– powiedział paryskiej L’Equipe.
Na trasie w Besseges Coquard pokonał zarówno Johna Degenkolba (Giant-Shimano), jak i Nacera Bouhanniego (FDJ.fr). Pierwszego wyraźnie wyprzedził na kończącej etap hopce, drugiego ograł na płaskim jak stół finiszu.
– Do Besseges przyjechałem by szlifować formę na dalsze starty, ale nigdy nie czułem się lepiej. Wyciągnąłem też wnioski z błędów, które popełniałem rok temu, procentuje też dobrze przepracowana zimą
– mówił, dodając, że coraz pewniej czuje się też w końcówkach zakończonych na niewielkich podjazdach.
Wraz z rozwojem, zmieniła się także pozycja Coquarda w ekipie. Dziś jest jedną z twarzy zespołu, obok Thomasa Voecklera i Pierre’a Rollanda. Zmienił się też program startów – w 2014 roku Coquard ma mierzyć się już z najlepszymi, co ułatwi mu oczywiście awans ekipy do grona zespołów ProTour.
Pierwszym celem będzie włoski klasyk Mediolan – San Remo. Sił swoich młodzieniec z Nantes spróbować ma też w Ardenach, a po majowym odpoczynku zadebiutuje na trasie Tour de France.
– W klasykach potrzebne jest doświadczenie. Jadę je zbierać
– zapowiada.
fot. Team Europcar/Leroy Tremblot