Simon Gerrans (Orica-GreenEdge) walczył na lotnych premiach, zdobywał bonifikaty czasowe, co w konsekwencji dało mu trzecie w karierze zwycięstwo w Tour Down Under. Zaledwie sekundę przed Cadelem Evansem (BMC Racing).
Wszyscy starzejemy się. Nie sądzę jednak, że jestem już za słaby na jazdę w czubie peletonu. Tegoroczny TDU był inny od wszystkich wcześniejszych, w których wziąłem udział
– powiedział Evans.
Rzeczywiście. Ostatni raz 36-letni Australijczyk ścigał się w TDU cztery lata temu, zajął wówczas 9. miejsce, które do dzisiaj było jego najlepszym rezultatem:
Pewnie, że wolałbym stanąć na najwyższym stopniu podium. Przegrałem jednak zaledwie o sekundę. Jak widać, znajdujemy się na dobrej drodze. Musimy być zadowoleni.
Evans w tym sezonie koncentruje się na Giro d’Italia. Czy po ewentualnym triumfie w wyścigu dookoła Włoch zdecyduje się zakończyć swoją przygodę z zawodowym kolarstwem?
Kiedy skończyłem 20 lat, powiedziałem sobie, że dopóki będę czuł, że jestem w stanie wykręcić niezłe wyniki i stać się lepszy, dopóty będę się ścigał. Nigdy nie rzuciłbym roweru w kąt, będąc przekonany, że w następnych sześciu miesiącach mogę pokonać tych młodych chłopców. Skąd wiecie, że TDU był moim ostatnim TDU w karierze? Chciałbym właśnie tu, u siebie, pożegnać się z kolarstwem
– dodał były mistrz świata (2009) i zwycięzca Tour de France (2011).
Fot. Fabio Ferrari – LaPresse