Danielo - odzież kolarska

Maciej Bodnar: “trzeba robić swoje”

Maciej Bodnar mówi o swoim powrocie do ścigania po kontuzji, planach na sezon i radości ze zwycięstw.

Specjalista od czasówek i nadawania zabójczego tempa z drużyny Tinkoff po raz kolejny musiał się zmierzyć z powrotem do peletonu po ciężkiej kontuzji. Wywrotka i złamanie szczęki przed Wyścigiem Dookoła Flandrii wiosną tego roku wykluczyły go ze ścigania na dwa miesiące. Ubiegłotygodniowy Tour of Luxembourg i trwający ciągle Tour de Suisse są jego pierwszymi startami od wypadku. Mimo przerwy, sympatyczny “Body” ocenia swoją formę raczej pozytywnie:

Myślę, że tak. Jest co raz lepiej. Wystartowałem w Luksemburgu, żeby pomóc drużynie, jechałem jako 5 kolarz, ale te 3 dni tam na pewno mi pomogły się przepalić, poczuć ściganie i rytm wyścigowy. Czuję, że jeszcze czegoś mi delikatnie brakuje, ale mam nadzieję, że na tym wyścigu popracuję trochę i już po forma będzie w miarę dobra.

Polak drugi sezon z rzędu musiał mierzyć się nie tylko z poważnymi kontuzjami odniesionymi w wypadkach na rowerze, ale i z powrotem do rywalizacji w najcięższych wyścigach kolarskich. Niejeden zastanowiłby się nad znalezieniem sobie innego, spokojniejszego zajęcia, ale Bodnar ma inne podejście:

[śmiech] Jestem w takim okresie swojej kariery, w takim wieku, że jeszcze coś mogę zrobić. Tym bardziej, że ostatnio całkiem nieźle mi szło. Niestety, często się zdarza, tak jak na De Panne. Na czasówce bardzo dobra forma, a potem taki pech. Trochę myślałem, że jak jeszcze raz przytrafi mi się coś tak poważnego, to wtedy się zastanowię nad tym wszystkim. Zdrowie jest najważniejsze.

W ostatnich sezonach “Body” osiągnął kilka cennych rezultatów, czy smakują one inaczej niż seryjne zwycięstwa liderów, którym zazwyczaj pomaga?

Dużo osób tak mówi, że kolarze, którzy jak Sagan wygrywają wyścigi, to jest to któreś zwycięstwo z kolei. Wiadomo, że Flandria czy mistrzostwo świata, to są specjalne wyścigi, najwyższe trofea. Kolarz im mniej wygrywa, tym bardziej jest szczęśliwy. Do tego dochodzi bycie czempionem, które nie jest łatwe, z tego co widzę u Petera czy u wszystkich liderów. Dlatego, nam pracującym na liderów, jeżeli uda się coś wygrać… Mi to sprawia ogromną satysfakcję i radość. Tak jak wygrana na De Panne, a zwłaszcza na Tour de Pologne. Tym bardziej, że Tour de Pologne przyszło w takim momencie, gdy wracałem po kontuzji. Byłem naprawdę szczęśliwy.

Plany jednego z najlepszych polskich czasowców na dalszą część sezonu, nie są do końca sprecyzowane. Po szwajcarskiej etapówce wystartuje w mistrzostwach Polski w Świdnicy, po czym zapadną ostateczne decyzje.

To okaże się po Szwajcarii albo po mistrzostwach Polski. Na ten moment jestem w składzie na Tour de France, zobaczymy jaka będzie moja forma. Ciężko stwierdzić, że będę w stuprocentowej formie, bo nie wiem, czy nie potrzebuję jednak trochę czasu. Na razie wszystko dzieje się bardzo szybko. Starałem się nie opuścić żadnego treningu, żeby przygotować się jak najlepiej. Tutaj będę chciał zrobić bazę wyścigową i po tym zobaczymy w jakiej będę kondycji. Ostatnie zdanie będzie należeć do drużyny.

Zarówno kibiców i kolarzy w tym roku elektryzuje nie tylko walka na szosach Francji, ale również wyścigi podczas igrzysk olimpijskich. Piotr Wadecki nie ogłosił jeszcze kadry na zawody w Rio, ale nie ulega wątpliwości, że “Body” jest jednym z poważnych kandydatów do dołączenia do reprezentacji Polski.

Myślę, że jest jakieś wąskie grono kolarzy, pretendentów do Igrzysk. Myślę, że i ja się tam znajduję. Zobaczymy, oczywiście chciałbym pojechać, to marzenie każdego sportowca. Ja wiem, że jeżeli dostanę nominację, to zrobię wszystko, żeby być w jak najlepszej formie.

Maciej wraz z polskimi kolegami z drużyny Tinkoff przejechał trasę wyścigu olimpijskiego na początku roku.

Trasa czasówki to pierwsza część startu wspólnego, także czasówka jest dosyć ciężka, jest wymagająca, nie powiem, że nie. Aczkolwiek między tymi górkami jest też trochę płaskiego. Na trasie są 4 górki, 2 są dosyć ciężkie, ale krótkie, a pozostałe, są do przepchania, mówiąc po kolarsku. Jest ciężka, ale nie mówmy, że jest górska i że tylko górale będą tam mogli osiągnąć dobry wynik. Droga jest ładna, szeroka i nie ma problemu. Są te ciężkie górki, ale też szybkie zjazdy. Na trasie jest też bruk, półtora kilometra, no i jest on taki sobie. Nie jest on może najgorszy, ale jak ktoś jest lżejszy, jakiś typowy góral, to tam będzie miał ciężko. Jeśli pojadę, to tam mogę szukać swojej szansy i nadrobienia czasu nad góralami.

W raz z wielce prawdopodobnym rozpadem drużyny Tinkoff i głośnych spekulacjach transferowych dotyczących kierunków, jakie obiorą największe gwiazdy, Maciej zachowuje spokój.

Teraz skupiam się na trwającym sezonie. Rozmowy trwają, ale rynek jest bardzo ciężki w tym momencie. Trzeba robić swoje i wtedy ktoś to doceni.

Przed dalszymi wyścigami sezonu na Macieja czeka jeszcze jeden ważny sprawdzian w Szwajcarii. Krótka czasówka w Davos. Polak zapewnia, że da z siebie wszystko, ale przyznaje, że po przetrwaniu morderczych górskich etapów nic nie jest pewne – nie tylko dla niego.