Do czego tak naprawdę doszło podczas treningu Philippe’a Gilberta i Loica Vliegena? Sprawą zajmie się belgijska prokuratura i jak na razie sytuacja dla mistrza świata z Valkenburga (2012) wcale nie wygląda różowo.
Przypomnijmy, że w piątek duet zespołu BMC Racing wdał się w kłótnię z pewnym kierowcą. Panowie pokrzyczeli na siebie, w ruch poszły też pięści. Podobno, jak powiedział po incydencie kierowca, tandem jechał całą szerokością ulicy nie pozwalając się wyprzedzić.
Kiedy kierowca – jak na razie jego nazwisko nie przeniknęło do mediów – po wykonaniu manewru chciał porozmawiać z Gilbertem i Vliegen, został zaatakowany. Do szpitala z połamanym palcem trafił jednak Gilbert.
Teraz się okazało, że trzykrotny zwycięzca Amstel Gold Race sięgnął po gaz łzawiący, który w Belgii podpada pod broń, a na nią jest odpowiedni paragraf. Prawo posiadania broni przewiduje w takich sprawach, kiedy dochodzi do jej użycia albo udowodni się jej posiadanie , karę więzienia od miesiąca do pięciu lat oraz karę finansową rzędu od 100 do 25 tys. euro.
Gilbert i Vliegen w tzw. międzyczasie opowiedzieli na komisariacie policji swoją wersję zdarzenia. Trenowali akurat na odcinku między Spa a Theux, kiedy dołączył do nich przypadkowo napotkany kolarz-amator. Zostali wyprzedzeni przez samochód osobowy, który nie zachował odpowiedniej, bezpiecznej odległości. Auto następnie zwolniło. Kolarze zaczęli krzyczeć i głośno mówić, co sądzą o takim zachowaniu kierowcy.
Lewa szyba była spuszczona. Zwróciłem się do kierowcy, chciałem mu coś powiedzieć. Lecz ten mężczyzna momentalnie skręcił kierownicą w lewo. Musiałem trzymać się samochodu, by nie upaść. Wtedy kierowca złapał mój prawy rękawek i przyspieszył, wjeżdżałem na przeciwległy pas. Nie doszło całe szczęście do kolizji, ponieważ samochód, który nadjeżdżał, zdążył wyhamować. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bałem. Kiedy się odczepiłem, kierowca uciekł
– mówił Vliegen.
Gilbert dodał, że następnie zidentyfikowali samochód w centrum Theux.
Podjechaliśmy do kierowcy, ten zaczął rzucać w naszym kierunku obelgami. Doszło do sprzeczki, która dla mnie przykro się skończyła. Mamy wielu świadków tego wydarzenia
– zeznał Gilbert przyznając się do zastosowania gazu:
Od ośmiu lat nie mieszkam w Belgii. We Francji [mieszka w Monako] takie spraye można kupić wszędzie, nie trzeba mieć specjalnej zgody. Zawsze mam taki gaz przy sobie, ponieważ już wielokrotnie spotkałem się w trakcie jazdy z oznakami agresji. Rowerzystę, kolarza nikt, nic nie chroni.