Cały kolarski świat psioczy na zachowanie Nacera Bouhanniego w końcówce drugiego etapu Paryż-Nicea, kiedy o mały włos, a doprowadziłby do upadku Michaela Matthewsa (Orica-GreenEdge). „Bokser” nie wie jednak, dlaczego.
Sprint był prawidłowy. Jeśli ja zostałem zdyskwalifikowany, to dyskwalifikację powinien otrzymać również Matthews. To on pierwszy szukał kontaktu
– powiedział sprinter zespołu Cofidis, który przekroczył linię mety na pierwszym miejscu, jednak później jury odebrało mu zwycięstwo.
L’Equipe nazwała „wyczyn” Bouhanniego po prostu „Bouhanni – fast and furious”. Nie był to pierwszy wybryk 25-latka w pojedynku z innymi luxtorpedami na kresce.
Bronić go próbował menadżer francuskiej ekipy Yvon Sanquer:
Kara jest zbyt surowa. Każdy, kto jeździ na rowerze, powie wam, że Nacer nie zawinił. Nie sprowokował całej sytuacji.