Danielo - odzież kolarska

La Fleche Wallonne 2024. Stephen Williams: “to był mój dzień”

Stephen Williams triumfował w Strzale Walońskiej i sięgnął po największy sukces dotychczasowej kariery.

27-latek z ekipy Israel-Premier Tech przetrwał apokaliptyczną ulewę i niską temperaturę, dojechał w czołówce na finałową wspinaczkę pod Mur de Huy, a następnie zaatakował 250 metrów przed metą. Rywale nie odpowiedzieli od razu, a gdy kontrę wyprowadzili Kevin Vauquelin i Maxim van Gils, Brytyjczyk miał już bezpieczną przewagę.

Nogi kręciły dobrze na ostatnim kilometrze. Poczułem, że to mój moment, to był instynkt wyścigowy. To był idealny moment do ataku. Zdobyłem wystarczającą przewagę, którą utrzymałem aż do mety

– powiedział Williams na konferencji prasowej po wyścigu.

Zaatakowałem trochę wcześniej niż zazwyczaj. Ale jeśli obejrzycie relację, zobaczycie, że zapanował impas, nikt nie spodziewał się takiego posunięcia. Ufałem, że mam dobre nogi, pomyślałem, że jeśli im odskoczę, to na ostatnim odcinku przed metą już się przemęczę. Wystarczyło, ale kilka razy oglądałem się na ostatnich 100 metrach.

Stephen Williams był jednym z bardziej aktywnych zawodników i gdy peleton rzedł w rzęsistym deszczu, jego sylwetka widniała na czele. 27-latek miał dobry dzień i miał jasny pomysł na rozegranie wyścigu, w którym większość zespołów została zmuszona do zmiany planów.

Wyścig był oczywiście dużo trudniejszy przez pogodę. Myślę, że dzisiaj najważniejszą rzeczą, szczególnie kiedy wjechaliśmy na rundy, było trzymanie ciepła, co na szczęście zrobiłem. Peleton robił się coraz mniejszy. Dwa, dwa i pół okrążenia przed końcem, zostało w nim może 30-40 kolarzy. Soren [Kragh Andersen] uciekł na solo. Na drugim Murze od końca postanowiliśmy zaatakować, aby jeszcze zmniejszyć grupę, żeby skasować tę akcję

– wyjaśnił.

Kiedy znalazłem się w kontrze, wiedziałem, że mam dobre nogi. Od tego momentu byłem gotowy, albo na dojazd tej grupy, albo na scenariusz, w którym wszystko ponownie się połączy. Sytuacja układała się dla mnie perfekcyjnie.

fot, A.S.O. / Gaetan Flamme

Brytyjczyk już jako orlik zapowiadał się na dobrego górala i kolarza mogącego powalczyć o wysokie miejsca w wyścigach etapowych. U progu zawodowej kariery kontuzja kolana zabrała mu dwa sezony (2019 i 2020), a powrót do ścigania w barwach Bahrain Victorious pozwolił mu wywalczyć wygrane w Cro Race (2021) i na etapie Tour de Suisse (2022).

Williams wielu wyścigów nie kończył i na sezon 2023 załapał się do ekipy Israel-Premier Tech. W nowych barwach przyszła większa regularność i wygrana w Arctic Race of Norway. Sezon 2024 Williams zaczął nadspodziewanie dobrze: wygrał australijski Tour Down Under i błysnął na kilku etapach Volta a Catalunya.

Moim problemem zawsze był brak regularności. Sezony 2019, 2020, 2021 naznaczały kontuzje i problemy, więc nie wychodziło mi. Od momentu dołączenia do tego zespołu, jestem w stanie ścigać się na wyższym poziomie, trajektoria się zmieniła. Stałem się lepszym zawodnikiem: mam dobre i wspierające otoczenie, pracuję z dobrymi specjalistami i z zawodnikami, których uważam za dobrych przyjaciół. To robi różnicę, jeśli przyjeżdżasz na wyścigi z ludźmi, dla których zrobiłbyś wszystko

– tłumaczył na konferencji prasowej.

Sukces to mieszanka kilku czynników, ale czasami na wyścigu wszystko musi wypalić… a raczej nic nie może pójść źle. Tak było dzisiaj, to był mój dzień.

Williams w niedzielę wystartuje w Liege-Bastogne-Liege, a po Ardeńskich Klasykach będzie odpoczywał. Celem Brytyjczyka w kolejnej części sezonu jest Tour de France.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.