Filip Maciejuk przed wyścigiem Tour de Suisse mówi o planach na czerwiec i kraksie na Ronde van Vlaanderen.
23-latek to jeden z trzech biało-czerwonych na starcie wyścigu, który dla wielu stanowi ostatnie przetarcie przed Tour de France. Polak ma inne cele: w nadchodzącym tygodniu czeka go praca na liderów zespołu, a w kolejnych dniach przyjazd na mistrzostwa Polski w Ostrołęce.
Przed nami trudny tydzień na Tour de Suisse. Następnie pewnie mistrzostwa Polski, a co dalej… nie chcę wybiegać za bardzo w przyszłość
– zameldował krótko przed startem Tour de Suisse.
Ekipa Bahrain Victorious do Szwajcarii przyjechała z Pello Bilbao i Gino Mäderem, a Maciejuk, który w zespole jeździ już drugi sezon, będzie pomagał im w walce o jak najwyższe miejsca w klasyfikacji generalnej.
Mamy konkretne zadania postawione przez ekipę, mamy liderów na każdy etap. Będę im pomagał, swoich szans póki co nie będę szukał. W kolejnych miesiącach trudno powiedzieć, to zależy od tego, w jakich wyścigach wystartuję. Mam nadzieję, że nadarzy się taka szansa
– zaznaczył.
Polak w tym roku trafił na czołówki gazet w kwietniu, po tym jak spowodował dużą kraksę na trasie Ronde van Vlaanderen. 23-latek został zdyskwalifikowany i natychmiast po wyścigu przeprosił za swoją nieuwagę. Zajście nie spotkało się z dalszymi krokami ze strony kolarskich władz: Maciejuk od tego czasu startował na Sycylii, w Belgii i w Szwajcarii.
O błędzie trudno jest zapomnieć, ale, jak mówi, otrzymał sporo wsparcia.
Nie jest tak łatwo o tym zapomnieć. Nie chciałem tego zrobić. Wypadek przy pracy, ale to się każdemu mogło zdarzyć. Niestety, trafiło na mnie. Bardzo tego żałuję
– powiedział “Rowery.org” w Szwajcarii.
Dostałem duże wsparcie, od całej drużyny, dyrektorów, rodziny i narzeczonej. Wielu kolarzy się do mnie odzywało, mówili, że to się każdemu mogło przytrafić w tym momencie. Pech chciał, że trafiło na mnie i tak się stało
– dodał.