Danielo - odzież kolarska

Eschborn-Frankfurt 2023. Soren Kragh Andersen: “Nigdy się nie poddawać”

Soren Kragh Andersen wygrywa wyścig klasyczny Eschborn-Frankfurt.

Soren Kragh Andersen długo czekał na zwycięstwo po bardzo owocnym 2020 roku. 28-latek zdążył zmienić zespół, w którym w klasykach wspierał i uczył się od Mathieu van der Poela. Dziś jego ofensywna jazda została wynagrodzona triumfem na trasie Eschborn-Frankfurt.

Kolarz Alpecin-Deceuninck wszedł wyluzowany na salę konferencyjną. Dobry nastrój utrzymał mu się także podczas krótkiej rozmowy z prowadzącym i dziennikarzami.

Klucz do zwycięstwa? Nigdy się nie poddawać

– odpowiedział bez zastanowienia na pytanie “Rowery.org”.

Zostałem trochę z tyłu na drugiej wspinaczce na Feldberg, w samej jej końcówce, ale wróciłem, praktycznie własnym wysiłkiem. To nie był jedyny moment tego dnia, w który było mi trudno, ale nigdy się nie poddałem. To był klucz

– dodał po chwili.

Droga do zwycięstwa

Kluczowym momentem 60. odsłony Eschborn-Frankfurt okazało się ostatnie podejście na Mammolshainer. Wcześniejsze podjazdy, w tym nowa północno-zachodnia strona Felbergu, weszły w nogi zawodników, co umożliwiło zawiązanie skutecznej kontry. W takiej akcji, 36 kilometrów przed metą, znalazł się Soren Kragh Andersen.

Nie byłem z najlepszymi na stromej części wspinaczki, ale, jeśli mam być szczery, to był właśnie mój plan: aby nie wyjechać się za mocno. Jestem trochę za ciężki [na takie podjazdy]. Prawdopodobnie byłem najcięższym zawodnikiem w czołowej grupie. Musiałem więc kontrolować sytuację i przeskoczyć w odpowiednim momencie. To była bardzo mocna grupka, trudno było się tam dostać

– stwierdził.

Przeciąganie liny między ucieczką a peletonem trwało praktycznie przez cały dojazd na rundy we Frankfurcie. Kiedy wreszcie stało się jasne, że pozbawieni pomocników sprinterzy nie złapią 10-osobowego odjazdu, zaczęły się w nim ataki. Najbardziej konkretna próba odskoku przyszła ze strony Georga Zimmermanna z Intermarche-Circus-Wanty, jakieś 2 kilometry przed metą. Tu jednak kontra Marca Hirschiego zdołała przywrócić status quo.

To było ryzykowne i ja trochę zaryzykowałem, kiedy oskoczył kolarz Wanty, ponieważ byłem tyłu. Na szczęście inni w grupie zareagowali w porę

– wytłumaczył 28-letni zwycięzca.

Soren Kragh Andersen objął prowadzenie w czołowej grupce przy bramie z czerwonym trójkątem oznaczającym finałowy kilometr wyścigu. Najlepiej pokonał ostatni zakręt, usytuowany mniej więcej 800 metrów przed metą, dzięki czemu zyskał kilka długości przewagi. Jednak nie od razu skorzystał z możliwości zaatakowania rywali długim finiszem.

Duńczyk zaczekał na odpowiedni moment. Jadąc na pierwszy miejscu, cały czas spoglądał za siebie, aż minął pstrokaty znak z napisem “250 metrów do mety”. Wtedy rozpoczął sprint. Niemal od razu zostawił wszystkich za plecami. Koło trzymał tylko Patrick Konrad, ale Austriak nie dał rady wyjść mu z koła. Ba, nawet nie spróbował.

Czułem się pewnie przed finiszem. Wiedziałem, że mam duże szanse, ale nigdy do końca nie wiesz, jak się on potoczy

– podsumował końcówkę.