Danielo - odzież kolarska

Jak Wout van Aert pokonał Mathieu van der Poela na jego ulubionej trasie?

Mathieu van der Poel na trasie Mediolan-San Remo

Mathieu van der Poel przystępował do szóstej odsłony cyklu Superprestige jako główny faworyt. Przemawiały za nim nie tylko świetna forma, ale i statystki. Na trasie nocnego przełaju w Diegem wygrywał do tej pory aż dziesięć razy, z czego sześć w elicie, a dodatkowo nigdy nie zaznał tam smaku porażki. Do wczoraj. W środowy wieczór “Latający Holender” nie tylko przegrał z Woutem van Aertem, ale zajął dopiero trzecie miejsce.

Początek wyścigu przebiegał po myśli 27-latka, który szybko przebił się na czoło stawki po starcie z trzeciego rzędu. Następnie zdecydował się podyktować swoje warunki, przyspieszając na piaszczystym odcinku drugiej rundy. Koło Van der Poela utrzymali wtedy jedynie Van Aert i Tom Pidcock, ale ten nie dał im chwili wytchnienia. Kolejny atak Holender wyprowadził na czwartym kółku, a jego przewaga nad dwójką wzrosła do kilkunastu sekund. Niestety przeszarżował.

Poszedłem na całość, ale w finale po prostu nie miałem nóg, aby walczyć o zwycięstwo

– mówił na gorąco kolarz Alpecin-Deceuninck.

Van Aert jechał zdecydowanie spokojniej niż w poprzednich dniach kerstperiode, rzadko pojawiając się na prowadzeniu. Na pierwszych okrążeniach mistrz Belgii nie radził sobie z piaskową pułapką, w której musiał schodzić z roweru, przez co tracił dystans do rywali. Z biegiem wydarzeń skorygował błędy, ale przewaga Van der Poela wzrosła aż do 16 sekund.

Piasek nie był dla mnie zbyt przyjazny na początku, ale od połowy dystansu szło mi coraz lepiej. Zawsze utrzymywałem Mathieu i Toma w zasięgu wzroku, i jechałem za nimi na pełnych obrotach

– tłumaczył Belg w komunikacie prasowym.

Na szóstym kółku Van Aert pojechał swoje najlepsze okrążenie, wyrównując czas Van der Poela (7:24), dzięki czemu złapał swoich rywali. Kolarz Jumbo-Visma przypuścił nawet szarżę, wywołując tym ogromną wrzawę licznie zgromadzonej publiczności, ale całą przewagę stracił na zmianie roweru. Kolejnego rajdu nie wytrzymał Holender.

Pojedynek mistrza Belgii z mistrzem świata Tomem Pidcockiem na ostatniej rundzie uświetnił wieczorną rywalizację. O zwycięstwie starszego z tej dwójki zadecydował ostatni błotnisty sektor oraz 21-stopniowe schody prowadzące na finałową prostą.

Na chwilę straciłem wiarę, ale udało mi się szybko przestawić głowę na właściwe tory. Wtedy ponownie uwierzyłem w zwycięstwo

– podsumował Van Aert w rozmowie z telewizją “Sporza”.

To nie może być zdrowe. Jutro zamierzam długo spać

– dodał na zakończenie.

Wout van Aert lepszym z VANów?

W bezpośrednim pojedynku dwójki znakomitych przełajowców jest 3:2 na korzyść Van Aerta, który wygrywał w Mol, Heusden-Zolder i Diegem. Natomiast Van der Poel zwyciężał Puchary Świata w Antwerpii oraz w Gavere. To odwrotny trend, ponieważ do tej pory zdecydowanie częściej górą był Holender (117:57 według danych ze strony “Cyclocross24.com”).

W najbliższym czasie panowie staną w szranki jeszcze przynajmniej cztery razy. VANów zobaczymy razem w Loenhout (30 grudnia), Herentals (3 stycznia), Koksijde (5 stycznia) i Zonhoven (8 stycznia). Potem obydwaj zawodnicy udadzą się na krótkie zgrupowania ze swoimi szosowymi zespołami, z myślą o budowaniu formy przed Mistrzostwami Świata w Hoogerheide (5 lutego).