Danielo - odzież kolarska

Na taki sukces czekał 13 lat. Marco Haller wygrał w Hamburgu

Marco Haller wygrał w Hamburgu niemiecki klasyk Bemer Cyclassics, ogrywając po zaciętym finiszu samego Wouta van Aerta. To największy sukces w karierze 31-latka po 13 latach ścigania w zawodowym peletonie.

Z kolarzem Bora-hansgrohe rozmawiamy po konferencji prasowej w Hamburgu. Ta odbywała się rzecz jasna w języku niemieckim, ale sympatyczny Austriak z charakterystycznym wąsem nie miał oporów przed rozmową po angielsku.

Haller zabrał się do pięcioosobowej grupy, która uformowała się po ostatnim podjeździe pod Waseberg. Peleton był już wtedy mocno podzielony na skutek potężnej kraksy, do której doszło kilkanaście minut wcześniej. Na czele obok wąsacza znaleźli się jego zespołowy kolega Patrick Konrad, inicjujący Van Aert oraz Belg Quinten Hermans i Ekwadorczyk Jhonatan Narvaez.

Goniący peleton naciskał. Mocno ujechany Konrad zadbał o tempo w grupce na ostatnich dwóch kilometrach, a 31-latek musiał “tylko” dokończyć dzieła na ulicach Hamburga.

Oczywiście [przed finałowym sprintem] nie byłem zbyt pewny siebie, ponieważ tak jak wcześniej powiedziałem, był on przeciwko Woutowi van Aertowi. Ale po tak trudnym wyścigu zawsze masz niewielką szansę. Trzeba wierzyć. Kiedy rozpocząłem sprint, powiedziałem sobie, że dam z siebie wszystko do linii mety. Potem można tylko mieć nadzieję, że się uda. Mnie udało się wygrać

– mówił „Rowery.org”.

Marco Haller zaskoczył rywali, rozpoczynając sprint jakieś 200 metrów przed metą. Korzystając z delikatnych łuków, zjechał do lewej i wytrzymał do samej kreski. Nawet przyspieszenia Van Aerta na nic się zdało.

Ekipa Bora-hansgrohe rozgrywała klasyk na swoich zasadach, atakując sprinterskie ekipy na pagórkach wokół Hamburga.

Chcieliśmy zrobić trudny wyścig, ale wiedzieliśmy, że także Jumbo ma taki pomysł, ponieważ mieli do tego chłopaków. Byliśmy na właściwych pozycjach. Mój zespół pomógł mi bardzo, żebym znalazł się w tej grupce. Potem Patrick Konrad pomógł mi utrzymać grupę przy życiu. Myślę, że możemy być bardzo szczęśliwi

– tłumaczył

Haller to kolarz znany z przyspieszenia, ale przez wiele lat pełniący rolę wagoniku w pociągu sprinterskim Alexandra Kristoffa w rosyjskiej Katushy. To właśnie w tym zespole sięgnął po triumf w generalce Tour des Fjords (2015), wygrał też odcinek worldtourowej etapówki Tour of Beijing (2012) oraz etap domowego Tour of Austria (2014).

Dwa lata w Bahrain Victorious (2020-21) spędził już w nieco innej roli, dostając więcej możliwości jazdy na własne konto. Nieźle prezentował się w północnych klasykach, gdzie ścigał się bardzo aktywnie.

Jednak dopiero transfer do Bory okazał się strzałem w dziesiątkę. W teamie Ralpha Denka Austriak zaczął jeździć bardzo skutecznie. Najpierw po sprincie zdobył etapowy skalp podczas Tour of Norway, a teraz ograł samego Wouta van Aerta.

Czy to najlepszy moment w karierze 31-latka?

Szczerze? Tak, to moje największe zwycięstwo w karierze, także dla niemieckiego teamu i w niemieckim wyścigu z cyklu WorldTouru. Jestem bardzo zadowolony

– zakończył.