Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2022. João Almeida z niezmąconym spokojem

Joao Almeida udziela wywiadu w koszulce najlepszego młodzieżowca Giro d'Italia

João Almeida w ogniu walki o maglia rosa zachowuje niezmącony spokój. Lider UAE Team Emirates jest trzeci w klasyfikacji generalnej i czeka na etapy, które w trzecim tygodniu mają rozstrzygnąć o losach Giro d’Italia.

Gdyby patrzeć tylko na zajmowane pozycje, João Almeida jedzie niesamowicie równy wyścig. Po piętnastu etapach jest trzeci w klasyfikacji generalnej i w ścisłej czołówce znajduje się od dziewiątego etapu.

W Abruzji, na Blockhausie, Almeida miał jednak problemy i nie odpowiedział na ataki rywali. Portugalczyk jechał swoim tempem i w finale dociągnął grupkę do oglądających się Romaina Bardeta, Richarda Carapaza i Mikela Landy. Po etapie wskoczył na drugie miejsce w generalce.

Nie czułem się dobrze, nie wiem jakim cudem przyjechałem w czołówce. Udało mi się wyratować. Nie miałem nogi, cierpiałem, aby utrzymać się z najlepszymi

– mówił po etapie niezwykle spokojny Portugalczyk.

Bez względu na okoliczności Almeida w wywiadach zachowuje niezmącony spokój, zdaje się nie przejmować niepowodzeniami i beznamiętnie powtarza, że czeka na kolejny dzień. Tych nie pozostało mu już tak wiele, ale póki co spokój na trasie wyratował go z opałów nie tylko na Blockhausie.

Almeida problemy miał też na wariackim etapie wokół Turynu. W sobotę z grupy faworytów raz odpadał, raz do niej dojeżdżał, a przez chwilę nawet ją prowadził. Co ciekawe, 23-latek miał problemy nie tylko na podjazdach, ale i na technicznych zjazdach. Na mecie do Richarda Carapaza i Jaia Hindleya stracił 24 sekundy.

Kiedy Carapaz zaatakował, nie byłem w stanie odpowiedzieć, więc jechałem za grupą. Potem do mety jechaliśmy już na pełen gaz, każdy był zmęczony

– relacjonował czternasty etap.

Nie przyjechałem z najlepszymi, ale było blisko. Jestem zadowolony. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte, to wciąż niewielka różnica. Carapaza trudno jest zgubić nawet na sekundę. Przed nami siedem etapów, on może strzelić, ja mogę strzelić, każdy może mieć gorszy dzień. Każdego dnia coś może się wydarzyć. Nie ma się co stresować, jest dobrze

– ocenił zdawkowo.

Almeida zdradził, że na niedzielnym etapie miał w planie podkręcenie tempa na 14-kilometrowej wspinaczce na Verrogne, ale ostatecznie zrezygnował z tej zagrywki wobec gorszego samopoczucia kolegów.

Myślę, że każdy był zmęczony po wczorajszym etapie. Chcieliśmy przyspieszyć na drugim podjeździe, pod warunkiem, że ja czułbym się dobrze. Czułem się nieźle, ale koledzy trochę gorzej, więc pojechaliśmy spokojnie, bo przed nami sporo gór

– wyjaśnił.

Spokoju Portugalczyka nie zmąciła nawet strata na finiszu. Peleton na metę przyjechał niecałe osiem minut po zwycięskim Giulio Ciccone, a dwie sekundy przewagi nad rywalami zarobił Richard Carapaz.

To sprowadza się do technicznego szczegółu: jego kolega przyhamował na finiszu, powstała różnica. Nie mogłem nic zrobić, tak wyszło

– ocenił spokojnie.