Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2022. Giulio Ciccone: “To dla mnie nowe otwarcie kariery”

Giulio Ciccone na piętnastym etapie Giro d’Italia atakował raz po raz. Nie ze złości czy zawodu po stracie szansy na wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej, ale, jak wyjaśnił, ponieważ tak właśnie jeździ, gdy jest dobrze dysponowany.

Mama nauczyła mnie, żeby nigdy się nie podawać, powtarzał wielokrotnie w wywiadach. O mamie mówił więcej w 2019 roku, gdy zdiagnozowano u niej raka. Ciccone w sezonach 2020 i 2021 otrzymywał coraz więcej zaufania jako lider zespołu, ale równocześnie walkę o sportowe sukcesy zaczął postrzegać w nowej perspektywie. Operacje i walka o powrót do zdrowia, a następnie rozłąka z chorą mamą podczas pierwszych miesięcy pandemii stanowiły dla Abruzyjczyka spore wyzwania.

Na drodze do stacji narciarskiej Cogne jedyne wyzwanie stanowiła własna słabość. Giulio Ciccone nie liczył sekund ani pozycji w klasyfikacji generalnej. Włoch pewnie pokonał towarzyszy ucieczki i miał 19 kilometrów na samotną refleksję nad swoją kolarską ścieżką.

Wiele rzeczy przechodziło mi przez głowę, ale cieszyłem się tłumami kibiców. Tęskniłem za tym widokiem. Próbowałem dziś wszystkiego, nogi kręciły bardzo dobrze. Chciałem dojechać sam. Rok temu też byłem w dobrej formie, ale miałem pecha na Giro i na Vuelcie. Tyle problemów, do tego Covid. To dla mnie nowe otwarcie kariery

– przyznał przed kamerami Eurosportu.

Stroma partia podjazdu znajdowała się na początku, więc pomyślałem, że jeśli tu odjadę, to dojadę na metę. W sprincie z dwoma czy trzema kolarzami nigdy nie wiadomo.

Włoch wygrał trzeci w karierze etap Giro d’Italia, drugi po solowej akcji. 27-latek poprzednio triumfował w Sestoli w 2016 roku i w Ponte i Legno w 2019 roku.

fot. Gian Mattia D’Alberto/LaPresse

Ciccone na ostatniej prostej dziękował kibicom i wyrzucił okulary w geście zwycięstwa. Waga sukcesu dotarła do niego dopiero za linią mety, gdzie, otoczony kibicami i obsługą ekipy Trek-Segafredo, wybuchnął płaczem. Za plecami zostawił nie tylko sportowe porażki, pecha, ciężar niespełnionych oczekiwań, ale również kłopoty zdrowotne, w tym dwa zachorowania na Covid-19, i rodzinne.

Wreszcie przyszło zwycięstwo. Bardzo go potrzebowałem, po trudnym okresie życia chciałem znowu unieść ręce w geście zwycięstwa. Dziś znowu czułem się sobą. Zostało nas czterech, potem trzech, potem dwóch, potem pojechałem sam. Tak jeżdżę i cieszę się, że znowu się tak czuję

– mówił.

Myślę, że to moje najpiękniejsze zwycięstwo. Piękniejsze niż koszulka lidera Tour de France, niż pierwszy etap Giro. Trudno opisać wartość tego zwycięstwa. Kiedy próbujesz, próbujesz i nie wychodzi, robi się coraz trudniej. To naprawdę sprawdza psychikę

– tłumaczył na konferencji prasowej.

Ciccone nigdy nie wywalczył pozycji w czołówce Grand Touru. Jego próby spalały na panewce, ostatnio w 2021 roku, po kraksach na Giro d’Italia i Vuelta a Espana. Włoch w tym roku miał włączyć się do walki o maglia rosa i zaczął niezłym występem na Etnie, ale jego szanse rozwiały się na dojeździe do Blockhausu, na mecie do najlepszych stracił 9:26.

W kolejnych dniach skupiał się na pomocy młodziutkiemu Juanowi Pedro Lopezowi, który przez 10 dni utrzymywał logo Trek-Segafedo na maglia rosa.

Ciccone kryzysem na Blockhausie był zawiedziony, ale wiedział, że jego przygoda na Giro tak się skończy.

To był bardzo zły dzień, bo kryzys przyszedł na moich rodzinnych drogach [w Abruzji]. Czułem się z tym bardzo źle. Nie byłem zaskoczony, wiedziałem, że gorszy dzień przyjdzie, bo miałem problemy w przygotowaniach. Na obozie treningowym musiałem brać antybiotyki. Po Tirreno-Adriatico miałem Covid, zapalenie oskrzeli, nie ścigałem się w klasykach i oto efekty

– podsumował.

Myśli o walce w Grand Tourach nie porzucił. Na co może liczyć w trzytygodniowych wyścigach?

Ubiegły rok był pechowy. Zajmowałem piąte miejsce w Giro, kiedy upadłem, na Vuelcie byłem za pierwszą dziesiątką i też upadłem w trzecim tygodniu. Byłem w dobrej formie, ale ten sezon skończył się dziwnie. Muszę uczciwie powiedzieć, że jest wielu czempionów, więc dla mnie dobrym miejscem jest piąta czy szósta lokata

– ocenił.

fot. Marco Alpozzi/LaPresse