Richard Carapaz po maglia rosa sięgnął po raz drugi w karierze, ponownie na czternastym etapie Giro d’Italia. Ekwadorczyk ma teraz twardy orzech do zgryzienia: rywale dziś zdołali pozbierać się po jego ataku, jego zespół nie dał rady, a przed nim obrona prowadzenia na górskich etapach.
W maju 2019 roku Richard Carapaz wyrwał się z grupki faworytów i samotnym rajdem na metę czternastego etapu zdobył maglia rosa. Ekwadorczyk, który od tego czasu zdołał nanieść swój kraj na kolarską mapę świata podiami Vuelta a Espana, Tour de France i olimpijskim złotem, trzy lata później wrócił na trasę Giro i po szalonej gonitwie na czternastym etapie wyszedł na prowadzenie zmagań.
Carapaz na szosach Turynu wyprowadził atak z grupy faworytów na 28,5 kilometra przed metą. Na jego przyspieszenie nie odpowiedział żaden z rywali i lider brytyjskiej formacji z zapasem 20 sekund zdobył podjazd na Supergę. Przewaga przed stromą Colle della Maddalena sięgnęła pół minuty, gdzie Ekwadorczykowi na kole wyrośli Jai Hindley, Simon Yates i Vincenzo Nibali. Z tej czwórki na koniec uciekł Yates, a Carapaz nie palił się do pogoni, w tym punkcie zadowalając się zyskami nad resztą stawki.
Tempo Bora-hansgrohe zrobiło swoje, wiedziałem, że wielu kolarzy jedzie już na oparach. Byłem dobrze ustawiony, spróbowałem. Uważam, że to była dobra akcja, bo wielu kolarzy straciło dziś grunt pod nogami
– tłumaczył nowy lider na konferencji prasowej.
Kiedy zdobyłem prowadzenie, myślałem, że już nikt do mnie nie dojedzie, więc nie spodziewałem się, że zrobi to Hindley i inni. Ostatnia wspinaczka była bardzo stroma. Hindley czuje się dobrze i pokazał to już na poprzednich etapach
– dodał z uznaniem.
Mistrz olimpijski, choć wiedział, jak zdradliwa może być taka trasa, nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. W grupie liderów został bez pomocników i takiego scenariusza nie będzie chciał powtórzyć na górskich etapach.
Bora-hansgrohe pojechała bardzo agresywnie. Nie spodziewaliśmy się tego. Po zjeździe peleton się podzielił, przez co część moich kolegów została w drugiej grupie. Myślę, że za mną dobry dzień, ja lubię takie szybkie ściganie. Bora zaskoczyła nas. Jutro będzie inaczej. Pojazdy będą dłuższe, jako zespół musimy bronić koszulki
– relacjonował.
Ekwadorczyk przed ostatnim etapem drugiego tygodnia Giro d’Italia ma 7 sekund przewagi nad Jaiem Hindleyem (Bora-hansgrohe), 30 sekund nad João Almeidą (UAE Team Emirates) i 59 sekund nad Mikelem Landą (Bahrain Victorious).
Na konferencji prasowej mówił ostrożnie, nie snując szerszych scenariuszy poza przyznaniem, że Almeida czy inni odczepieni kolarze mogą czuć się lepiej na dłuższych podjazdach w trzecim tygodniu.
W Ekwadorze nie mierzę się z takimi warunkami atmosferycznymi, muszę się przyzwyczajać. Wiedzieliśmy, że będzie gorąco, mnie takie warunki nie powstrzymują. Ostatni tydzień przyniesie sporo komplikacji. Po dniu przerwy będzie dużo gór, ale nie możemy zapomnieć o jutrzejszym etapie, który też będzie wymagający
– podsumował.
Mistrzyni Kanady Alison Jackson zdobyła w Moncofar drugi etap La Vuelta Femenina.
Marta Lach zawojowała Luksemburg. Olga Wankiewicz i Rafał Majka na podiach. Nowość dla zawodniczek hiszpańskiej Vuelty. Wiadomości i wyniki z…
Florian Lipowitz sensacyjne zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Tour de Romandie. Kim jest 23-letni Niemiec z Bora-hansgrohe?
Zespół LIdl-Trek wygrała jazdę drużynową na czas, otwierającą wyścig La Vuelta Femenina.
Dorian Godon (Decathlon AG2R La Mondiale) wygrał w Vernier na zakończenie wyścigu Tour de Romandie.
Marta Lach wygrała wyścig w Luksemburgu. Olga Wankiewicz na podium w Czechach. Wiadomości i wyniki z 27 kwietnia.