Danielo - odzież kolarska

Brent van Moer zebrał doświadczenie, teraz chce powalczyć w klasykach

Brent van Moer w poprzednim roku dał się poznać jako sprawny uciekinier i silny zawodnik w pagórkowatym terenie. Teraz 23-latek zwraca oczy ku północnym klasykom.

Belg ma za sobą przełomowy roku w elicie. W 2021 zapisał na koncie pierwsze profesjonalne zwycięstwo na etapie Criterium du Dauphine i przejechał całkiem udany Tour de France. Drugi zawodowy sezon nie ułożył się jednak w pełni po jego myśli. Sukcesów mogło być więcej: raz na drodze do zwycięstwa stanęła pomyłka pilota wyścigu, innym razem do wygranej zabrakło kilkuset metrów.

Pod koniec maja Van Moer stracił szansę na wygraną w Ronde van Limburg. Przy wjeździe na ostatni kilometr miał nieco ponad 10 sekund przewagi nad okrojonym peletonem i zmierzał po zwycięstwo Kolarza Lotto Soudal 500 metrów przed metą źle poprowadził pilot, odbierając mu tym samym szansę na sukces.

Oczywiście to było spore rozczarowanie. To powinno być moje pierwsze zawodowe zwycięstwo, coś specjalnego. Ale zapomniałem o tym bardzo szybko, ponieważ tydzień później wygrałem etap Dauphine

– powiedział w rozmowie z “Rowery.org”.

Podczas Tour de France Van Moer jechał aktywnie, często zabierał się w ucieczki i pokazał, że może skutecznie rywalizować na najwyższym poziomie. Ścigał się trochę w stylu zespołowego kolegi, Thomasa de Gendta, czyli jednego z najlepszych uciekinierów w peletonie. Na czwartym etapie niewiele brakowało, aby jego rajd zakończył się sukcesem. Rozpędzony peleton zdołał złapać 23-latka niecałe 200 metrów przed metą.

Tour był dla mnie naprawdę dużym doświadczeniem. Przekonałem się, że bardzo niewiele brakuje mi do wykończenia moich akcji w największych wyścigach świata. To dało mi dużo motywacji, żeby jeździć w taki sposób

– stwierdził.

Niestety po zakończeniu Grand Boucle Belg złamał biodro na treningu, co pokrzyżowało jego plany startowe. Do końca sezonu wystartował tylko w dwóch klasykach.

Po swoje w 2022

Brent van Moer przygotowania do sezonu prowadzi na obozie przygotowawczym w słonecznej Hiszpanii. Jego pierwotne plany zakładały wylot do Rwandy na obóz wysokogórski razem z zespołowymi kolegami Victorem Campenaertsem i Florianem Vermeerschem. Jednak wyjazd trio z Lotto Soudal do centralnej Afryki zablokowała narastająca pandemia koronawirusa, a co za tym idzie nowe restrykcje i ograniczenia.

Grupka Belgów zdecydowała się dołączyć do kolegów trenujących na Półwyspie Iberyjskim. Mimo zmiany planów treningowych, cele Van Moera pozostały takie same.

Moim pierwszym celem będą oczywiście północne klasyki. W ostatnich dwóch latach nauczyłem się wiele od doświadczonych kolegów, m.in. od Philippe’a Gilberta czy wcześniej Johna Degenkolba. Teraz chciałbym pokazać coś od siebie w tego typu wyścigach

– mówił.

23-latek przedstawił program startów na pierwszą część sezonu. Razem z szefostwem ekipy zaplanował intensywny kalendarz, który będzie skoncentrowany głównie na belgijskich wyścigach.

Mój sezon rozpocznie się podczas wyścigu Tour du Haut Var (18-20 lutego). Tydzień później wezmę udział w “weekendzie otwarcia”. Omloop Het Nieuwsblad i Kuurne-Bruksela-Kuurne to już wyścigi, którymi jestem zainteresowany. Potem pojadę na Strade Bianche (5 marca). Następnie tydzień przerwy, po którym czas na Nokere Koerse, Bredene Koksijde Classic, E3 SaxoBank Classic, Gandawa-Wevelgem, Dwars door Vlaanderen, Ronde van Vlaanderen, Brabantse Pijl i Paryż-Roubaix.

Na początku lipca Van Moer chciałby pojawić się na starcie Tour de France w Kopenhadze.

Na ten moment jestem w szerokim składzie na Tour, ale nie mam 100% pewności, że pojadę. Po okresie klasyków zobaczymy jak mi poszło. Oczywiście po doświadczeniach ostatniego roku chciałbym pojechać na Tour, ale wszystko zależy od tego w jak dobrej formie będę

– zdradził.

Szlifowanie charakteru

Brent van Moer już za czasów juniorskich wyróżniał się jako specjalista od bruków i samotnej walki z czasem. Jego solidna postawa na wyścigach w Belgii i we Francji wzbudziła zainteresowanie dużych ekip.

Na początku 2017 kolarz z Beveren trafił do młodzieżówki Lotto Soudal, a w czerwcu 2019 roku został zawodnikiem worldtourowej części belgijskiego zespołu. W tamtym czasie po raz kolejny udanie uczestniczył w Paryż-Roubaix, tym razem w gronie orlików, czym potwierdził smykałkę do bruków. Kilka miesięcy później sięgnął po srebrny medal Mistrzostw Świata w Innsbrucku (2018) w jeździe na czas orlików.

Po przejściu do elity Van Moer zmienił swoje podejście do wyścigów, a jego zainteresowanie próbami czasowymi zmalało. Pod koniec 2019 roku zajął jeszcze 5. miejsce podczas Mistrzostw Świata w Harrogate, nadal wśród młodzieżowców, ale już wtedy jechał “na rezerwie”.

Oczywiście nadal trenuje na rowerze czasowym, ale to nie jest mój główny cel, tak jak w kategorii U23. Tak jak powiedziałem, moja uwaga zwrócona jest teraz na klasyki oraz ucieczki w wyścigach etapowych i Grand Tourach. Dlatego czasówki nie są moim celem w tym sezonie

– tłumaczył.

Belg wybrał nieco inną drogę rozwoju w elicie. Co prawda pozostał wierny północnym klasykom, ale przy okazji rozwinął się jako silny uciekinier, co sprawdziło się podczas etapówek. 23-latek potrafi się zabrać w odpowiedni odjazd, a dodatkowo ma nosa i zmysł taktycznie do prowadzenia takich akcji.

Chciałbym nadal ścigać się w taki sposób, atakować z daleka, ale w klasykach nie najlepszym pomysłem jest pójście do ucieczki. Będę tak robił w wyścigach etapowych i Grand Tourach, ale w klasykach pojadę w inny sposób

– mówił.

Choć Van Moer chciałby kończyć wyścigi na solo, to doskonale wie, że taki scenariusz nie zawsze może stać się jego udziałem. Szeroki wachlarz umiejętności, to coś, co wyróżnia nowoczesnych kolarzy, łączących ze sobą starty w różnych odmianach kolarstwa. Belg pracuje zatem nad poprawą kolejnych elementów kolarskiego fachu.

Chciałbym popracować trochę nad moim sprintem, ponieważ to bardzo ważne, żeby mieć mocne uderzenie w końcowych fragmentach wyścigu. Ale to jest coś, co masz albo nie masz. Pracuję nad tym sporo. Mam nadzieję, że będzie trochę lepiej

– wskazał.