Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2021. Wout Van Aert: “takie zwycięstwa są bezcenne”

Wout van Aert na Pola Elizejskie wpadł z trzema palcami w górze: matematycznym podsumowaniem swojego Tour de France i świadectwem wszechstronności. Tę ostatnią będzie chciał wykorzystać na Igrzyskach Olimpijskich.

“Spróbuję, każdy chce wygrać”. Tak jeszcze wczoraj Wout van Aert skomentował pytania o to, czy będzie w niedzielę walczył na Polach Elizejskich. Z walki wyszło drugie z rzędu etapowe zwycięstwo.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mowa o poprzednim triumfatorze górskiego etapu z metą na Mont Ventoux i średniej-długości czasówki z poprzedniego dnia. Van Aert może i nie jest nowicjuszem w walce w sprintach na Tour de France – takich etapów wygrał już trzy w poprzednich latach – lecz tym razem powstrzymał rozpędzone grono sprinterów na jednym z najważniejszych dla nich etapów.

Szczerze, nie wierzę w to. Ten Tour de France był niesamowity. Jedna wielka huśtawka, ale skończyć wyścig takim weekendem… whoa

– rzucił na mecie Belg.

Kolarz Jumbo-Visma ruszył 210 metrów przed metą i ograł Jaspera Philipsena oraz Marka Cavendisha.

Jeśli mam świetny dzień mogę wykonać długi sprint i jestem mocny, aby utrzymać najszybszych w stawce za sobą. Wiedziałem 200 metrów przed metą, że trzeba ruszyć. Ruszenie z pierwszej pozycji dawało mi największą szansę

– dodał w późniejszej rozmowie z “Global Cycling Network”. 

26-latek po wycofaniu się Primoza Roglica skupił się na pomocy Jonasowi Vingegaardowi w górach, lecz zdołał także wyszukać trzy szanse dla siebie. Każda z nich z pewnością może kandydować do miana najważniejszej akcji wyścigu. Przełajowy mistrz świata z lat 2016-2018 jako swoje najważniejsze zwycięstwo wskazał to na etapie przez Mont Ventoux, ale sukces na Polach Elizejskich to również ogromne osiągnięcie. 

Van Aert na drodze po sukces powstrzymał Marka Cavendisha (Deceuninck–Quick-Step) i sprawił, że “Manx Missile” rekord zwycięstw etapowych w Tour de France wciąż dzieli z Eddym Merckxem. Czy doświadczonemu z przełajów zawodnikowi pomogły bruki w końcówce? To sugerował w rozmowie jeszcze przed etapem. Receptą na pokonanie Brytyjczyka miała zaś być “sprintowanie tak szybko, jak się da”. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.

Srebrny medalista mistrzostw świata w kolarstwie szosowym z 2020 roku przyznał, że częściowo sukces zawdzięcza przeniesieniu mety nieco dalej na paryskiej alei. 

Dzięki temu była większa szansa dla mniejszej drużyny, takiej jak nasza, aby wyskoczyć z pociągiem zza zakrętu. Byłem przekonany, że Mike Teunissen doprowadzi mnie na metę w optymalnej pozycji. Musiałem tylko trzymać jego koło. Rozprowadzenie było klasy światowej

– stwierdził. 

Teraz Van Aert oczy zwraca na Igrzyska Olimpijskie, które rozpoczynają się już za tydzień. Belg będzie zaliczał się do grona faworytów przede wszystkim w jeździe indywidualnej na czas (28 lipca), lecz nie można o nim zapomnieć również w kontekście wyścigu ze startu wspólnego 24 lipca. 

Trochę się z tym wszystkim wkopałem, bo dziś w nocy muszę złapać samolot. Te wszystkie wywiady zajmą trochę czasu [śmiech]. Zobaczymy, czy zdążę. Na pewno jednak nie żałuję, że dziś walczyłem. Takie zwycięstwa są bezcenne

– podkreślił.