Giro d’Italia 2021. Yates i Almeida w natarciu, Bernal nie chciał ryzykować

Simon Yates po raz kolejny przeszedł do ofensywy na trasie Giro d’Italia. Tym razem kolarz Team BikeExchange uczynił to na tyle skutecznie, że pierwszy kryzys przeżył lider wyścigu Egan Bernal. 

Brytyjski góral na wspinaczce do Sega di Ala finiszował trzeci i z piątego przeskoczył na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Do prowadzącego Egana Bernala odrobił 57 sekund, ale na cztery etapy przed końcem wciąż ma stratę 3 minut i 23 sekund.

Po dniu przerwy górski etap zdominowała walka o zabranie się do ucieczki. Zespół BikeExchange nie zdołał umieścić w niej swojego kolarza, więc na Passo San Valentino przejął kontrolę nad peletonem, myśląc o umożliwieniu Simonowi Yatesowi walki o etapowe zwycięstwo.

Kraksa Mikela Nieve i Nicka Schulza na zjeździe przed ostatnią wspinaczką sprawiła jednak, że Yates na stromej drodze ku Sega di Ala mógł tylko zainstalować się w grupce prowadzonej przez zespół Ineos Grenadiers i czekać.

Przegapiliśmy ucieczkę, więc porozmawialiśmy z Simonem. Czuł się dobrze, postanowiliśmy wziąć na siebie ciężar prowadzenia wyścigu. Kiedy po dniu przerwy lider ekipy czuje się dobrze, celem jest sprawdzenie konkurencji. Dziś zyskaliśmy cenny czas

– ocenił dyrektor sportowy zespołu, Matt White.

Brytyjczyk na mecie tradycyjnie na pytania odpowiadał zdawkowo, ale cieszył się dobrą pogodą, podkreślając, że w deszczowych warunkach nie sprawdza się najlepiej. Yates do ataku ruszył na ostatnich 4 kilometrach i po 700 metrach zdołał odjechać Bernalowi. Na mecie jego przewaga wyniosła 53 sekundy.

Zaatakowałem i dopiero później zorientowałem się, że Egan został. Jechałem już na maksimum moich możliwości, nie byłem w stanie przyspieszyć, aby rozbudować przewagę

– tłumaczył.

Foto POOL Bettini/LaPresse

Bernal odpowiedział na pierwsze przyspieszenie rywala, ale na stromiźnie w pewnym momencie wyraźnie zaczął odstawać i przez chwilę miał problemy, aby podążać za czekającym na niego Danielem Martinezem.

Ten etap okazał się dla mnie naprawdę ciężki. Ostatnie kilometry były bardzo strome. Próbowałem podążyć za Yatesem, ale on jechał za szybko. Do mety dotarłem z Caruso, który jest najbliżej w generalce. Nie chciałem ryzykować. Zrobiłem co mogłem

– powiedział na mecie, nie wyjaśniając jednak co kryje się za “nie chciałem ryzykować” i czy ostrożność odnosi się do ewentualnego pogorszenia kontuzji pleców.

Bernal nadal ma 2:21 przewagi nad drugim Damiano Caruso (Bahrain Victorious) i 3:23 nad Yatesem. Przed nim jeszcze dwa górskie etapy oraz finałowa czasówka.

To gorszy dzień, ale nie straciłem prawie nic do drugiego w klasyfikacji generalnej. Jestem zadowolony, bo nie straciłem dużo czasu do Yatesa. Dzisiejsza końcówka mu odpowiadała. Mam nad nim przewagę, więc potrzebuję tylko troszkę w Mediolanie. Czy wygram o sekundę czy o dwie minuty, nie ma to znaczenia

– zapewnił.

W klasyfikacji generalnej zyski zapisał też João Almeida, który rozpoczął batalię na finałowej wspinaczce, a potem zdołał odjechać Yatesowi na ostatnim kilometrze. 22-latek awansował na 8. miejsce w klasyfikacji generalnej, ale póki co do Bernala traci 8:45. Do czwartego Aleksandra Vlasova (Astana-Premier Tech) brakuje mu za to prawie trzech minut.

Zawodnik Deceuninck-Quick-Step straty poniósł na pierwszym górskim etapie, a kolejne zapisał gdy na odcinku do Montalcino zespół oddelegował go do pomocy Remco Evenepoelowi. Almeida wtedy był bardzo niezadowolony, ale po przyzwoitym występie na Monte Zoncoln i bardzo dobrej jeździe na Passo Giau w poniedziałek zaczął się wspinać do pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej.

Nie sądzę, abym mógł zrobić coś więcej. Chłopaki ochraniali mnie, pracowali w dolinie i dowieźli mnie na ostatni podjazd. Czułem się dobrze, więc spróbowałem. Jeśli mam być szczery, nie spodziewałem się różnic ani awansu w klasyfikacji generalnej. Drugi na etapie, ósmy w generalce: to motywacja na kolejne dni

– komentował Portugalczyk.