Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2021. Egan Bernal szuka najlepszej formy

Zespół Ineos Grenadiers w Giro d’Italia wystawi trzech kolarzy mogących walczyć o wysoką lokatę w klasyfikacji generalnej. Liderem jest Egan Bernal, ale ubezpieczający go Pavel Sivakov i Daniel Martinez mają w miarę możliwości trzymać się najlepszych.

Brytyjski zespół ma w swoich szeregach jednego z najlepszych górali w peletonie, ale przed startem 104. edycji włoskiego Grand Touru nie jest jasne w jak dobrej formie ten się znajduje. Nie jest również jasne, na ile pozwoli mu ciągnąca się za nim kontuzja pleców.

Egan to nasz lider na klasyfikację generalną, ale mamy też innych kolarzy, którzy mogą się włączyć do tej walki, jak Pavel Sivakov i Daniel Martinez. Egan pokazał, że jest gotowy walczyć i cierpieć. Mamy też kilku kolarzy, którzy mogą walczyć o etapowe zwycięstwa. Jestem optymistą

– potwierdził dyrektor sportowy zespołu, Matteo Tossato.

Egan nie przyjechałby tu, gdyby nie był gotowy. On będzie numerem jeden. Ja muszę jeszcze sporo pokazać

– ocenił na konferencji prasowej 23-letni Sivakov.

Sezon 2021 w karierze Egana Bernala upływa pod znakiem leczenia kontuzji pleców, która za Kolumbijczykiem ciągnie się od kilku lat i która zmusiła go do opuszczenia Tour de France we wrześniu 2020 roku. Bernal potwierdził zimą ubiegłego roku, że nadal zmaga się z bólem, po Tirreno-Adriatico wrócił zaś do Kolumbii, stawiając na obóz wysokogórski, nie na starty w Romandii czy Trydencie.

Jestem zadowolony z planu, jak wdrożyliśmy. Ścigałem się wystarczająco w pierwszej partii sezonu. Zdecydowaliśmy, że po Tirreno-Adriatico wrócę do Kolumbii, bo potrzebowałem w tym punkcie zgrupowania wysokogórskiego. Myślę, że to był właściwy wybór. Mam nadzieję, że przełoży się to na dobrą formę na Giro

– zadeklarował Bernal podczas spotkania z mediami.

24-latek do Giro d’Italia podchodzi zmotywowany, ale świadomy swoich ograniczeń. Kolumbijczyk na konferencji prasowej nie mówił o kontuzji pleców, a jego zespół zdaje się liczyć na to, że po 40 dniowej przerwie od ścigania, jego lider złapie najlepszą formę w drugim tygodniu rywalizacji.

Nie jestem jeszcze na poziomie, który pozwolił mi wygrać Tour. Chcę wrócić do takiej dyspozycji i takiej pewności siebie. Ubiegły rok był dla mnie trudny, chciałbym na Giro odnaleźć tę pewność siebie. Jestem bardzo zmotywowany i mam nadzieję, że uda mi się pojechać dobry wyścig

– przyznał.

Trzeba uważać już na pierwszym etapie, na czasówce można stracić sekundy. Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć większych strat. Potem zobaczymy, w Giro każdego dnia może się coś wydarzyć, zwłaszcza na tych etapach, które na papierze wyglądają na łatwiejsze. Łatwo stracić 10-15 sekund. 

Bernal za sobą ma udaną, aczkolwiek nie imponującą wiosnę. Drugie miejsce w Trofeo Laigueglia, trzecie w Tour de la Provence i Strade Bianche oraz 4. w Tirreno-Adriatico to wyniki pozwalające na ostrożny optymizm.

Kolumbijczyk w Giro d’Italia wystartować miał już w 2019 roku, ale jego plany pokrzyżował złamany w Katalonii obojczyk. W tym samym roku wygrał Tour de France i od tamtego czasu nie miał okazji przyjechać do Italii na trzytygodniowe zmagania. Włoskie trasy są mu jednak dobrze znane: na nich 24-latek zaczynał swoją europejską przygodę z kolarstwem.

Tegoroczny start w Strade Bianche pozwolił mu na sprawdzenie się na szutrach oraz na rekonesans trasy 11. etapu, który poprowadzi odcinkami szutrów w okolicy Montalcino. Bernal za sobą ma też rekonesans trasy 19. etapu z metą na Alpe di Mera.

W Strade Bianche chciałem wypaść dobrze, od kilku lat myślałem o starcie w tym wyścigu. Przed Tirreno-Adriatico trenowałem, ale nie wykonywałem żadnych specjalistycznych ćwiczeń, między innymi ze względu na wciąż odczuwalny ból pleców, który nie pozwalał mi na pokonywanie długich podjazdów na treningach. Wiedziałem, że to mnie ograniczy. Do Tirreno podszedłem, aby poprawić przygotowania. Wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej nie było moim założeniem, planem była praca na Gerainta Thomasa

– wyjaśniał.

Bernal nie jest jedynym kolarzem Ineos Grenadiers, któremu śni się maglia rosa. Sivakov zdawał się zaskoczony pytaniem o to, czy widzi się w niej na koniec wyścigu, ale odpowiedział twierdząco.

Chciałbym. Marzyłem o tym, czemu nie? Wielu marzy o różowej koszulce. Staję na starcie, przeszło mi to przez myśl. To jest jednak trzytygodniowy wysiłek, nie wiemy kto jak się czuje. To pytanie za milion dolarów. Przygotowałem się dobrze, kraksa na Tour of the Alps trochę przeszkodziła, ale rekonwalescencja przebiegła dobrze. Zobaczymy jak nam pójdzie. Ja zrobię co mogę. Jeśli jestem na tyle dobry, czemu nie powalczyć?

– odpowiedział.

Młody Rosjanin, triumfator młodzieżowego Giro d’Italia z 2017 roku, w przeszłości zajął już miejsce w czołówce “Corsa Rosa”, do mety 102. edycji dojeżdżając jako dziewiąty.

Nie stawałbym na starcie jako kolarz specjalizujący się w etapówkach, jeśli nie marzyłbym o maglia rosa. Postaram się utrzymać w czołówce. Będę jechał tak, żeby nie stracić do najlepszych, potem zobaczymy co się wydarzy. Myślę, że mamy tu mocny zespół.