Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2020. Michał Paluta: “każdy etap jak wyścig klasyczny”

Michał Paluta na trasie Vuelta a Espana po raz pierwszy w karierze rywalizuje w Hiszpanii. 25-latek za sobą ma sześć dni swojego pierwszego Grand Touru: wyścigu, który przesunąć ma granice jego możliwości, ale który jest też największą szansą pokazania ich potencjalnemu przyszłemu pracodawcy.

Paluta znalazł się w składzie polskiego zespołu na ostatni w tym roku Grand Tour i ostatni duży wyścig etapowy, który zespół przejedzie pod pomarańczowym szyldem. Pochodzący ze Strzelec Krajeńskich kolarz jest drugim z pięciu młodych zawodników zatrudnionych w 2015 roku przez CCC Sprandi Polkowice, który przeszedł w barwach grup CCC całą ścieżkę rozwoju i w tym roku, w przeddzień rozpadu worldtourowego składu, wieńczy ją startem w wyścigu trzytygodniowym.

W dobie pandemii wyścigi wyglądają inaczej niż zwykle, a hiszpański Grand Tour dodatkowo termin sierpniowo-wrześniowego zmienił na późnojesienny. Kolarzy w Pirenejach złapały już mocne opady deszczu, a pogoda na asturyjskich i kastylijskich wspinaczkach na początku listopada nie zapowiada się na lepszą.

Jak mówisz o Vuelcie, to zwykle inaczej sobie to wyobrażasz. Wiesz, ciepło, żar z nieba, południe Hiszpanii. Zawsze sobie tak to wyobrażałem

– przyznał mistrz Polski z roku 2019 w dniu przerwy.

Dla CCC Team pierwsze dni Vuelta a Espana nie należały do najłatwiejszych. Polska ekipa, która za zadanie postawiła zawodnikom szukanie okazji do wygrania etapów z ucieczek, po pierwszych pięciu etapach straciła kapitana Francisco Ventoso i doświadczonego Simona Geschke. W składzie pozostają dwaj debiutanci – Paluta i Georg Zimmermann – dwaj kolarze bez większego doświadczenia w wyścigach trzytygodniowych – Łukasz Wiśniowski i Will Barta – a także sprinter Jakub Mareczko i góral Jan Hirt.

Górski początek wyścigu i walka faworytów dla chętnych uciekinierów ściganie uczyniło drogą krzyżową, a zwycięzcy dwóch etapów po udanych ucieczkach to kolarze specjalizujący się nie tylko w ucieczkach, ale potrafiący wygrywać krótsze wyścigi etapowe. Zawodnicy w pomarańczowych koszulkach szczęście mieli tylko czwartego dnia, gdy udało się im doprowadzić Jakuba Mareczkę do trzeciego miejsca na finiszu z peletonu.

Taki początek nie był na naszą korzyść. Chcieliśmy się skupić na tym pierwszym etapie dla sprinterów, zobaczyć w jakiej dyspozycji będzie Kuba. Będziemy czekali na kolejne etapy jak się w klasyfikacji generalnej parę rzeczy wyjaśni. Mamy kilka odcinków, na których mogą pójść fajne ucieczki

– powiedział Paluta w rozmowie z “Rowery.org”.

Pierwszy tydzień zaczął się troszeczkę inaczej niż normalnie się Grand Toury zaczynają, nie było żadnego płaskiego etapu. Od razu zaczęliśmy od tych etapów dla faworytów. W sumie odnoszę takie wrażenie, że na każdym etapie, który jedziemy, ścigamy się tak, jakbyśmy jutro faktycznie mieli się już nie ścigać

– zaznaczył.

Jak zatem wyglądają możliwości zabierania się w ucieczkę?

Trudno nawet zabrać się w odjazd: od startu idzie niesamowity gaz, przez pierwsze 50 kilometrów nie odjeżdża żadna ucieczka. Zresztą widzimy nawet po tym jacy kolarze próbują zabrać się w odjazdy. Wiemy, że wielu z nich jedzie tu każdy etap jak wyścig klasyczny.

Dotychczas w ucieczkach przewijali się zawodnicy tacy jak Tim Wellens czy Guillaume Martin, którym na piątym etapie, z góry faworyzującym uciekinierów, udało się dojechać do mety.

Oni odjechali po 2 godzinach ścigania. Przejechałem 104 kilometry i 1600 metrów przewyższenia już w te dwie godziny. 52 km/h średnia

– przywołał Paluta.

Polak jest świadomy, że powodzenie akcji w takich warunkach to już nie tylko kwestia dobrej dyspozycji dnia, ale i szczęścia. Do wygrania etapu z ucieczki chętnych jest bowiem wielu.

Można jednego dnia gdzieś się oszczędzać bardziej, a zabierzesz się w taką czy inną akcję i dasz z siebie wszystko. Wypali to albo nie wypali, a następnego dnia będzie ten etap, na którym sobie planowałeś ucieczkę, ale już będzie inna sytuacja

– zaznaczył.

Przed wyścigiem patrzyłem na etapy, ale po pierwszym tygodniu wiem, że trzeba patrzeć jak się będzie rozwijał wyścig i próbować swoich szans w zależności od sytuacji. Można powiedzieć, że na etapie dla ucieczki na 160 kolarzy w peletonie jest 120, którzy tego dnia próbują się zabrać w odjazd. Trzeba do tego podchodzić z dnia na dzień.

Paluta jest jednym z zawodników, którzy do ekipy CCC dołączyli przed sezonem 2020. Pierwsze starty i plany na sezon w grupie z kolarzami kalibru Grega van Avermaeta i Matteo Trentina zostały błyskawicznie rzucone na mielizny niepewności przez pandemię wirusa SARS-Cov-2 i jej wpływ na chwiejną kolarską ekonomię. Wobec nerwowych ruchów sponsora ekipy i ostatecznego wycofania się firmy CCC z finansowania zespołu na rok przed końcem pierwotnie podpisanej umowy, przyszłość kolarzy i obsługi zawisła w próżni.

Na pewno było to bardzo stresujące, jak cały ten sezon. Wiadomo, że sytuacja jest ciężka, wiele ekip i sponsorów nie jest pewnych na przyszły rok, wiele osób pozostaje bez kontraktów. Ta przerwa od wyścigów była trudna, bo nie wiedzieliśmy jak to wszystko się potoczy, czy będziemy się ścigali. Myślę, że każdy z nas to jakoś przeżył, mnie na pewno dodało to stresu

– wspomina Paluta.

Co dalej? Były mistrz Polski nie ma jeszcze umowy na sezon 2020 i nie ukrywa, że ważnym wyścigiem w tym kontekście jest Vuelta. 

Myślę, że do końca Vuelty przyszłość powinna być jasna. Na dzień dzisiejszy skupiam się na wyścigu. To jest dla mnie bardzo ważny start, mój pierwszy Grad Tour i chcę dać z siebie wszystko. Na tym koncentrują się moje myśli

– podsumował.