Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2020. Mauro Vegni niezadowolony ze skrócenia 19. etapu

Po proteście kolarzy na starcie 19. etapu Giro d’Italia trasa została skrócona o niemal 150 kilometrów. Dyrektor wyścigu Mauro Vegni nie szczędził słów krytyki, zaś wśród kolarzy opinie są różne. 

Piątkowy etap miał początkowo połączyć Morbegno z Asti. Dla kolarzy zaplanowano 253-kilometrową trasę przez Lombardię, której zwieńczeniem miał być sprinterski finisz. Odcinek łączył trzy trudne etapy na północy Włoch z tym sobotnim, rozgrywanym tuż przy granicy francuskiej. 

Ostatnimi dniami władze Alessandrii odmówiły jednak przejazdu organizatorom ze względu na obostrzenia związane z pandemią Covid-19. W związku z tym etap został jeszcze bardziej wydłużony, do 258 kilometrów. 

Dziś rano zawodnicy pojawili się co prawda na starcie w deszczowym Morbegno i podpisywali listę startową, lecz start honorowy zaczął się opóźniać. Okazało się, że niektórzy kolarze zgłosili protest przeciwko długiej jeździe w deszczowych warunkach, zwłaszcza po innych bardzo długich i wymagających etapach. 

Organizatorzy w ostatniej chwili skrócili etap i zmienili plan dnia. Po ośmiu kilometrach jazdy kolarze wrócili do swoich autobusów, które przewiozły ich w okolice Mediolanu, do miejscowości Abbiategrosso, gdzie rozpoczęło się ściganie. Etap o długości 124,5 kilometra padł łupem Josefa Cernego (CCC Team), który odniósł pierwsze zwycięstwo w Wielkich Tourach dla polskiej drużyny. 

Na mecie jednak bardziej mówi się o proteście zawodników i o jego efektach, a również i o jego słuszności. 

W bardzo złym tonie wypowiedział się dyrektor “Corsa Rosa“, Mauro Vegni. Włoch uznał, że protest zgłoszono zbyt późno i że jest on nieuzasadniony, a jego negatywne efekty będą odczuwane przez włoską etapówkę. 

Jestem naprawdę zły, nie chcę przeklinać. To nie jest sposób, aby przedstawić problem, gdy się pojawia. To nie jest okazywanie szacunku dla wszystkich, którzy musieli pracować i liczą na wypłatę, a także dla tych, którzy stali przy drodze. Kolarstwo wciąż jest w stanie pozostawiać złe wrażenie. Ten etap został zaprezentowany rok temu i wszyscy wiedzieli, jak długi jest. Mamy teraz również październikowe Giro. Wszyscy wiedzą, że w październiku mogą być deszczowe dni. Na starcie było 13 stopni, nie było sytuacji dramatycznej z pogodą. Nie widzimy żadnych wymówek. Osoby, które powiedzą, że zgłaszali nam protesty wczoraj wieczorem albo to udowodnią, albo jutro dostaną listy od adwokatów

– powiedział jeszcze przed przyjazdem kolarzy w rozmowie z “La Gazetta dello Sport”.

Z pewnością nie wypłacę nagród, ponieważ nie było żadnego ścigania [na etapie]. Teraz dojedźmy do Mediolanu, a potem ktoś zapłaci

– dodał na mecie.

Innego zdania za to był lider wyścigu, Wilco Kelderman. Kolarz Team Sunweb uznał decyzję kolarzy za słuszną, a organizatorom dziękował za udzieloną pomoc. 

Pogoda była zła. To był już bardzo trudny tydzień, duże obciążenie dla systemu odpornościowego i dla nas, zawodników. Dziś rano było bardzo zimno. Chcieliśmy skrócenia etapu i jesteśmy bardzo wdzięczni, że RCS Sport nas wysłuchało i nam pomogło. Podjęli dobra decyzję. Nie narzekaliśmy podczas etapu na Stelvio. Z pogodą nigdy nie wiadomo i dlatego zawsze są to trudne decyzje

– tłumaczył na mecie.

Arnaud Demare, który ze względu na dojazd ucieczki stracił szanse na piąte zwycięstwo etapowe w tegorocznym wyścigu, podszedł do sytuacji z nieco innej strony. Jego zdaniem etap powinien się odbyć ze względu na to, że w innych sytuacjach trudności nie są usuwane z trasy. 

Ja byłem gotowy na ten długi etap. Wiadomo od poniedziałku, że dziś będzie padać i że czeka 260 kilometrów. To szalony tydzień, do hoteli przyjeżdżamy o 19, wyjeżdżamy o 7 po 7-8 godzinach snu. Tak po prostu jest, wszyscy mają tak samo i trzeba walczyć. Jasne, dziś raczej nic by się nie stało w klasyfikacji generalnej, ale takie jest kolarstwo, takie jest Giro, trzeba się z tym liczyć. Nam nikt nie usunął gór, gdy nam było ciężko, 50 minut za liderami

– uznał w rozmowie z “L’Equipe” przed startem.

W autobusie czekaliśmy na informacje, tak jak wszyscy. Nie wiedzieliśmy, gdzie będzie start, kiedy, co będzie z lotnymi premiami. To pewne, że warunki są trudne, to Giro, mamy kilka trudnych etapów i wystarczyła kropla wody, aby przewrócić wazon. Myślę jednak, że peleton się obudził za późno, aby przedstawić rozczarowanie. Już od dawna wiadomo, że czekają trudne dni

– dodał na mecie.

Sytuację w trakcie transmisji skomentował Gianni Bugno, prezydent Związek Kolarzy Zawodowych (CPA). To właśnie ten związek, największy spośród wszystkich gromadzących profesjonalnych kolarzy, został uznany za odpowiedzialnego za skrócenie etapu. 

Warunki pogodowe ewidentnie nie wymagały uruchomienia protokołu pogodowego. Pogoda była zła, a przez ostatnie dni kolarze ścigali się w ciężkich warunkach. To był 250-kilometrowy etap przelotowy. Niektórzy kolarze zaczęli być może rozmawiać wczoraj wieczorem, a gdy dowiedział się o tym nasz przedstawiciel, Cristian Salvato, poszedł do sędziów i organizatorów z prośbą o skrócenie etapu

– powiedział Bugno.

Sytuację na mecie skomentował również Vincenzo Nibali. 35-latek z Mesyny wyjaśnił, że sam o sytuacji nic nie wiedział aż do ostatniej chwili. Również i on nie do końca popierał podjętą decyzję. 

Dowiedziałem się o tym, co się działo, kiedy przyjechałem podpisać listę startową, nikt ze mną o tym nie rozmawiał. Nadeszła taka decyzja, nie wiem, czy słusznie wytłumaczona, ale powiedziano mi, że podjęło ją CPA. Mój kolega drużynowy Julien Bernard powiedział, że już wczoraj wieczorem coś słyszał, ale to były tylko jakieś pogłoski

– stwierdził w rozmowie z “RAI Sport”. 

Przyjechaliśmy na start ubrani i gotowi do przejechania całego etapu. Dlatego też wczoraj jedliśmy, aby walczyć z sześcioma godzinami na rowerze w takich warunkach. To była dziwna decyzja, ciężko powiedzieć, czy słuszna, czy nie. Na pewno jeździliśmy w bardziej ekstremalnych warunkach

– podkreślił. 

Na oskarżenia, że odpowiedzialna za skrócenie jest ekipa Lotto Soudal, zareagował jej dyrektor generalny, John Lelangue, zaprzeczając tej tezie za pośrednictwem Twittera. 

Wyjaśniając sytuację: nasz kolarz, Adam Hansen, działał tylko jako przedstawiciel CPA. Nie było żadnej decyzji ze strony Lotto Soudal, aby strajkować czy skracać etap. My, jako ekipa, stoimy za RCS Sport, aby dojechać do Mediolanu

– napisał ogólnikowo. 

Organizatorzy poinformowali za pośrednictwem Twittera, że premie finansowe przewidziane za dzisiejszy etap nie zostaną przyznane, lecz trafią do centrum medycznego walczącego z pandemią Covid-19.

2 Comments

  1. Jedrek

    24 października 2020, 07:18 o 07:18

    Mam pytanie bo nie oglądałem relacji, czy Eurosport prowadził transmisję z “wyścigu” w czasie gdy kolarze jechali w autobusach? Czy autobusy się scigaly? albo chociaż samochody dyrektorów sportowych?

  2. TomAsz

    24 października 2020, 09:16 o 09:16

    To drugie. I Kubica gościnnie wystąpił.