Danielo - odzież kolarska

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków 2020. Aniołkowski: „to cenna nauczka na całe życie”

Stanisław Aniołkowski sięgnął w piątkowe popołudnie po zwycięstwo na 3. etapie Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, umacniając się przy tym na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Przebieg rywalizacji na tym odcinku długo jednak nie wróżył jednak takiego sukcesu kolarza CCC Development.

Nie było zaskoczeniem, gdy tuż po starcie 3. etapu ekipy walczące o przejęcie od CCC Development koszulki lidera wyścigu ruszyły do ofensywy. Trwające od kilometra zero ataki szybko doprowadziły do uformowania się dużego, 20-osobowego odjazdu w mocnym składzie. Na próżno jednak było szukać w nim zawodnika ekipy z Polkowic.

Wyścig od początku układał się dziś niekorzystnie dla nas. Popełniłem kardynalny błąd nie zabierając się w pierwszy, 20-osobowy odjazd, który zawiązał się zaraz po starcie. Dyrektor Brożyna uczulał mnie, że muszę być w takiej grupie, ale… nie byłem. Robiliśmy więc później wszystko co w naszej mocy by skasować ten odjazd.

Moi koledzy pracowali do początku podjazdu pod pierwszą premię górską. Było około minuty przewagi. Wiedziałem, że jeżeli nie spróbuję teraz, to już nigdy w tym wyścigu. Podjąłem próbę ataku od podnóża, kiedy tylko zrobiło się sztywno. Przed szczytem miałem na kole Piotra Brożynę i Jakuba Kaczmarka, którzy mnie skontrowali i dojechali do tej ucieczki, a mnie już nogi odmówiły w tym momencie posłuszeństwa

– opowiadał na mecie w Jaworznie Aniołkowski, któremu trudno było pogodzić się z takim rozwojem sytuacji w wyścigu.

Naprawdę dałem z siebie 110% na tym podjeździe. Dogonił nas peleton, zrobiły się 3 minuty. No i pierwszy raz na rowerze przeżyłem taki psychiczny kryzys, że chciałem wycofać się z wyścigu, bo dałem z siebie wszystko, a zabrakło tych 10 metrów na szczycie. Dodatkowo ta ucieczka powiększyła się o dwóch bardzo mocnych kolarzy… Byłem załamany, zjechałem do auta, porozmawiałem chwilę z dyrektorem sportowym. Później dodał mi jeszcze otuchy mój kolega Norbert Banaszek z Mazowsze Serce Polski i coś we mnie zaskoczyło. Coś rozjaśniło mi ten umysł, że jeśli nie będę walczył to nigdy nie będę dobrym kolarzem i postanowiłem zrobić tutaj wszystko, by pojechać ten wyścig do końca.

Jeśli chcę być sportowcem, zawodowym kolarzem, to gdybym się dzisiaj poddał, to nie mógłbym sobie tego wybaczyć. Nie wiem jak wyglądałaby moja przyszłość, gdyby się tak stało. Dziękuję więc mojemu dyrektorowi sportowemu, mojemu koledze Norbertowi oraz Bogu, że jednak coś we mnie wznowiło tę nadzieję i chęć walki. Walczyłem naprawdę do utraty sił, wraz z moimi kolegami, którzy zrobili tutaj coś takiego, czego jeszcze nie widziałem jeżdżąc na rowerze.

Kiedy aktualny mistrz Polski nieco ochłonął i podjął wyzwanie rzucone przez rywali, rozpoczął szaleńczy pościg za ucieczką. Przez długie kilometry narzucał tempo jazdy peletonu razem ze swoim tamowym kolegą Szymonem Traczem – prędkość oscylowała w okolicach 60 km/h. Gdy na czoło grupy z czasem zaczęli wychodzić także kolarze innych zespołów strata do ucieczki szybko zaczęła topnieć. Z trzech minut zrobiły się dwie, jedna… aż w końcu, na niespełna 30 kilometrów przed metą, było po harcach.

To nie tylko pozwoliło Aniołkowskiemu obronić żółtą koszulkę, ale również otworzył szansę na walkę o etapowy triumf.

W pogoni za ucieczką stopniowo dołączały się kolejne ekipy – reprezentacja Polski i ekipy Ljubljana Gustu Santic i Tartu2024 – które, nie mając swoich przedstawicieli z przodu, również miały w tym swój interes. Więc normalną koleją rzeczy było to, że kiedyś musieli się włączyć we współpracę. Udało nam się dogonić tę ucieczkę i w tym momencie powiedziałem sobie, że wygram ten etap i nie ma innej możliwości. Po tym wszystkim byłem bardzo nakręcony w końcówce i miałem w głowie jeden cel. Nie słyszałem nic dookoła, nie widziałem nic oprócz kolarza przede mną, jego koła a później linii mety. Skupiałem się na tym, by zająć jak najlepszą pozycję i zafiniszować. To dzisiejsze doświadczenie będzie dla mnie cenną nauczą na całe życie

– dodał na koniec kolarz CCC Development.

Tegoroczną odsłonę „Solidarki” kończy sobotni etap z Kielc do Łodzi, w ramach którego zawodnicy pokonają blisko 200 kilometrów. Niewielkie różnice czasowe, dzielące zawodników z czołowych miejsc klasyfikacji generalnej, zapowiadają zaciętą walkę o cenne sekundy bonifikat, które przesądzić mogą o ostatecznym wyniku wyścigu.