Danielo - odzież kolarska

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków 2020. Aniołkowski przejmuje pałeczkę

Mistrz Polski Stanisław Aniołkowski wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej 31. Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków po 2. etapie rywalizacji. Zdobytą dziś żółtą koszulkę zadedykował on drużynowemu koledze, który z powodu upadku musiał wycofać się z imprezy.

Dzięki bonifikatom czasowym zdobytym na czwartkowym etapie „Solidarki”, kolarz CCC Development Team odrobił swoją stratę czasową do lidera wyścigu Itamara Einhorna (Israel Cycling Academy). Ponieważ dwaj pierwsi zawodnicy „generalki” mieli taki sam czas, o tym, kto na podium w Nowym Sączu założy żółtą koszulkę zadecydowała suma miejsc zajmowanych na etapach.

Zostałem liderem wyścigu, o co walczyłem dziś także na premiach. Jedną wygrałem, na drugiej byłem trzeci, bo wcześniej poszedł już dwuosobowy odjazd. Jestem więc szczęśliwy i tę koszulkę dedykuję Damianowi Papierskiemu, który niestety leżał w kraksie i jest w szpitalu. Mamy nadzieję, że wszystko będzie z nim w porządku i szybko do nas wróci

– mówił na mecie 2. etapu Stanisław Aniołkowski, nawiązując do dość groźne wyglądającego upadku swojego kolegi z zespołu.

Chcieliśmy doprowadzić dziś do tego, bym mógł zafiniszować. Żebym mógł mieć na ostatnich metrach lepszą pozycję niż wczoraj, kiedy niestety zostałem nieco zamknięty i nie mogłem pokazać do końca swoich umiejętności. Dzisiaj było lepiej i zdołałem zająć drugie miejsce

– kontynuował zawodnik CCC Development, nawiązując zaraz do problemów związanych z błędnymi oznaczeniami kilometrów, które wprowadziły nieco zamieszania w końcowej fazie etapu.

Niestety był problem z oznaczeniami odległości do mety. Nie widziałem nawet oznaczenia na kilometr do mety, natomiast wiedziałem, że od zakrętu w prawo miało być 600 metrów. Tam chciałem być już jak najbliżej przodu i tak też było. Miało być oznaczenie ostatnich 300 metrów, było 200 metrów i to miało duże znaczenie. Generalnie był dziś na etapie jakiś błąd w programie, bo nie zgadzały się żadne premie i ten kilometraż był przesunięty.

Mnie w tym ostatnim zakręcie niestety zabrakło trochę pewności siebie i wejścia gdzieś tam bliżej. Do tego zawodnik z Niemiec wszedł dużo szybciej w zakręt i został odpuszczony przez inną drużynę, która bała się wejść tak szybko, więc zdobył przewagę około 30 metrów. Ja go nachodziłem na linii mety, ale ostatecznie przegrałem o jakieś pół roweru. Mimo wszystko jestem z tego zadowolony, bo to drugie miejsce dało mi koszulkę lidera klasyfikacji generalnej

– kontynuował aktualny mistrz Polski, który biało-czerwoną koszulkę wywalczył przed trzema tygodniami w Kazimierzy Wielkiej.

Było dziś trochę zawirowań. Rozpocząłem etap z kołami cięższymi o jakieś 300g niż te, na które je później zmieniłem. To pozornie niewiele, ale jeśli później wyrzuca się nawet bidon, który waży ok. 500g, to te 300g także może mieć znaczenie, czuje się, kiedy jedzie się trochę ciężej. Dlatego zdecydowałem się najpierw zmienić te koła. Później z kolei, kiedy zaczął padać deszcz, zjeżdżałem do auta po kurtkę, bo chciałem się ubrać, żeby nie tracić energii na ogrzanie organizmu. Wiadomo, że jeśli trzyma się ciepło, to organizm zachowuje więcej energii na końcówkę. Po pierwszej premii górskiej jechałem już z przodu peletonu, żeby się gdzieś tam nie zapodziać z tyłu i nie zostać odczepionym przez zawodników, którzy nie wytrzymywaliby tempa w górach.

Tegoroczny Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest na półmetku – za kolarzami są dwa z czterech zaplanowanych etapów. Choć to właśnie ten czwartkowy, górzysty odcinek uznawany był za decydujący dla losów rywalizacji, o kolejności na mecie zadecydował sprint z peletonu. Wygląda więc na to, że pozostałe dwa, zdecydowanie bardziej płaskie odcinki stanowić będą pole do zaciętej rywalizacji o bonifikaty czasowe, które przesądzić mogą o końcowym wyniku.

Będziemy się starać utrzymać koszulkę lidera, co nie będzie łatwe, ponieważ zostało nas czterech w wyścigu. Już na starcie w Nisku było nas o jednego mniej, a dziś niestety Damian Papierski z powodu upadku musiał się wycofać. Są tutaj silne zespoły i myślę, że nikt nie spocznie na laurach. Nikt nie będzie jechał spokojnie w peletonie, odpuszczając możliwość zdobycia koszulki lidera. Będzie na pewno bardzo trudno, ale my zrobimy wszystko by się obronić.

Jutro jest trudny podjazd pod Kocierz, z którego jest co prawda jeszcze około 70 kilometrów do mety, ale jeśli rywale będą chcieli spróbować odczepić sprinterów i walczyć o klasyfikację generalną, to będą musieli tam mocno atakować. Będę się jutro starał trzymać przodu peletonu, ale jak to wszystko się ułoży to zobaczymy tak naprawdę na linii mety

– dodał na koniec Aniołkowski.