Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2020. Peter Sagan odzyskał zieloną koszulkę

Peter Sagan

Peter Sagan odzyskał prowadzenie w klasyfikacji punktowej Tour de France. Ekipa Bora-hansgrohe zdołała narzucić rywalom swoje warunki na wietrznym, siódmym etapie wyścigu, ale w finale nie zdołała sięgnąć po zwycięstwo.

Sagan po wariackim etapie na drogach południowej Francji zdołał zepchnąć do defensywy Sama Bennetta (Deceuninck-Quick-Step) oraz pozostałych sprinterów i dzięki punktom zdobytym na lotnej premii odzyskał zieloną koszulkę lidera klasyfikacji punktowej. Słowak wcześniej jej posiadaczem był na etapie czwartym.

30-latek, który maillot vert zdobywał już siedem razy, ma 138 punktów, o 9 więcej niż Bennett i o 32 więcej niż zwycięski na mecie w Lavaur Wout van Aert (Jumbo-Visma).

Słowak wraz z zespołem Bora-hansgrohe ruszyli już na początku 168-kilometrowego etapu i mocnym tempem najpierw odczepili większość rywali byłego mistrza świata, a następnie, na chłostanych wiatrem otwartych odcinkach, trzymali nogę na gazie. Pomoc zaoferowały zespoły Vital Concept – B&B Hotels oraz Ineos Grenadiers i po walce na rantach do mety dojechała 41-osobowa grupa.

Sagan, który walkę na lotnym finiszu przegrał z Matteo Trentinem (CCC Team), dzieła zniszczenia miał dopełnić na finiszu, ale jego szczęście skończyło się na ostatnich kilkuset metrach.

Jestem zawiedziony. Wszystko wyglądało dobrze, ale w końcówce spadł mi łańcuch i straciłem szansę na zdobycie punktów. Cóż, takie jest kolarstwo

– komentował na mecie.

Jestem bardzo dumny z kolegów. Wykonali fantastyczną pracę, kontrolowali zmagania i nadawali tempo od samego początku. Emu [Buchmann] i ja utrzymaliśmy się w pierwszej grupce na rantach. Wyglądało to dobrze… pieprzone kolarstwo

– rzucił przed kamerami francuskiej telewizji.

Atak całego zespołu na początku etapu nie był przypadkowy.

Rano zaplanowaliśmy akcję utrudnienia życia rywalom i wykorzystania do tego wiatru. Drugi podjazd, 3-kilometrowy, chcieliśmy przejechać tak mocno jak tylko się dało, a potem wykorzystać boczny wiatr

– wyjaśniał zadowolony dyrektor sportowy, Enrico Poitschke.