Remco Evenepoel emocjonalnie przeżył swoje zwycięstwo na drugim etapie Volta ao Algarve, które wysforowało go na pozycję lidera wyścigu.
20-latek z Deceuninck-Quick Step znakomicie poradził sobie z finałowym podjazdem na Alto de Foia, demonstrując coś czego dotąd w jego wykonaniu nie widzieliśmy – piorunowe przyspieszenie, rozpoczęte 400 metrów przed końcową kreską.
Zaraz za metą podziękował swoi kolegom, przytulił João Almeidę, który podprowadził go na ostatni kilometr, a w namiocie prasowym wybuchnął płaczem. Potrzebował dłuższej chwili na dojście do siebie i odpowiedzi na pytania.
Dziś rano wydzwaniałem do mojej dziewczyny, mówiłem, żeby koniecznie oglądała etap. Chciałem jej i moim rodzicom pokazać, że jestem gotowy na dobry rok. Wiem, że życie ze mną nie zawsze jest łatwe. Po takim zwycięstwie przez chwilę trzeba o tym sobie przypomnieć
– opowiadał.
Evenepoel zwycięstwo zadedykował jednak komu innemu, Nikolasowi Maesowi z Lotto Soudal, którego syn przyszedł na świat martwy.
Dziś rano powiedziałem chłopakom, że jeśli wygram, zadedykuję jemu zwycięstwo. Jest dla niego i jego żony, oddam mu również kwiaty. Myślę, że są ważniejsze rzeczy w życiu niż moje dzisiejsze zwycięstwo, dlatego to dla niego i jego rodziny
– zaznaczył.
Wicemistrz świata w jeździe na czas sezon rozpoczął od zwycięstwa w Vuelta a San Juan. Tam jednak obsada była słaba. W Portugalii w pokonanym polu pozostawił na drugim etapie takie uznane marki jak Schachmann, Lopez, Costa, Nibali, Mollema, Martin czy Kwiatkowski.
Jestem teraz znacznie silniejszy. Zimą i podczas ostatnich tygodni bardzo ciężko pracowałem nad swoim przyspieszeniem. Zaczęło mi to wychodzić. Mój trener będzie zadowolony.
ww
22 lutego 2020, 15:50 o 15:50
Czyli inni nie pracowali i nie zaczeło im to wychodzić…