Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2019. Mikel Iturria kolarskim everymanem

Mikel Iturria

Mikel Iturria do wczoraj był kolarzem anonimowym. Jego etapowy sukces na trasie Vuelta a Espana jest świetnym przypomnieniem, że walka w Grand Tourze nie idzie tylko o końcowe podium i że upór i ciężka praca mogą w sprzyjających okolicznościach dać wyśniony sukces.

W literaturze od bardzo dawna istnieje koncepcja tzw. everymana, z angielskiego: “każdego człowieka”; bohatera, z którym utożsamić się może każdy.

W kolarstwie kibice utożsamiają się z kolarzami lub ekipami ze swoich krajów, kibicują zawodnikom, których styl jazdy czy zachowania wpasowuje się w wizję tego jak powinien wyglądać sportowiec. Wśród tych sympatii szczególne miejsce zajmują uciekinierzy, na przekór stawiający opór siłom o wiele od nich potężniejszym. Tak jak everyman w średniowiecznych moralitetach mierzył się z naporami sił zła i dobra, tak na trasach “dzielni Francuzi” czy zawodnicy lokalnych grup, których próby w większości przypadków skazane są na pożarcie, walczą o jak najdłuższe pokazanie się w telewizji i liczą, że sprzyjający układ okoliczności pozwoli im odnieść sukces. Są bohaterami, z którymi najłatwiej utożsamić się kolarzowi amatorowi czy kibicowi.

Taki numer trudniej wyciąć na Tour de France, w peletonie którego nawet drugoligowe zespoły są już większymi graczami. Giro d’Italia i Vuelta a Espana, po części ze względu na to, jak zbudowane są włoskie i hiszpańskie podwórka, nadal oferują ulotną szansę sięgnięcia kolarskiej nieśmiertelności kolarzom z mniejszych ekip.

W trzech różnych wydaniach motyw ten przewijał się w maju. Triumf Fausto Masnady znaczył świetnie przepracowany sezon kolarza, który z drugoligowej ekipy chciał wyrwać się na szersze wody, ból nóg zagryzł własnymi wargami i zwycięstwo wyszarpał. Kiedy sukces po ucieczce zapisał Cesare Benedetti, kibiców cieszył fakt, że los uśmiechnął się do kolarza, który całą karierę poświęcił pracy na kolegów. Gdy parę dni później po ucieczce wygrał mało znany Damiano Cima, jego zwycięstwo przypominało, że trzytygodniowe zmagania to nie tylko zmagania kolarzy z pierwszych stron gazet.

Podobnie sprawy mają się na trasie Vuelty. W pierwszym tygodniu świętowała ekipa Burgos BH, której reprezentant, Angel Madrazo, dał popis waleczności przed kamerami całego świata i wygrał etap przy obserwatorium astronomicznym Javalambre. Wczoraj Mikel Iturria, podobnie jak Damiano Cima, pokazał, że w znakomicie obsadzonym wyścigu trzytygodniowym szansę mają też zawodnicy z drugiego i trzeciego szeregu, i że ich próby mają wartość. Wartość dla ekipy reklamową, dla wyścigu stopniowego budowania napięcia, a dla samego zawodnika i jego kolegów po fachu wartość bycia obietnicą lepszego dnia: ucieczki do mety nie docierają zawsze, ale każdy ich triumf utwierdza resztę marzących w przekonaniu, że taki ruch się opłaca i że wygrać mogą nie tylko uciekinierzy z najlepszych ekip.

Wygranie etapu Vuelty, tym bardziej tak blisko domu i rodziny, to spełnienie marzeń. Zanim wybrany został skład, pytali mnie, który etap chciałbym wygrać, a ja powiedziałem, że właśnie ten. Nie jestem przyzwyczajony do odnoszenia zwycięstw, więc to trochę jak sen

– mówił na mecie Iturria.

Kolarz baskijskiej grupy Euskadi Basque Country-Murias miał szczęście. Ekipa Jumbo-Visma w pagórkowatym terenie nie zamierzała męczyć się ściganiem uciekinierów. Sprinterów chętnych lub mających możliwości dojechania w czołówce na finisz nie było, a grupka, której udało się odjechać, była średnio zorganizowana.

Iturria okazał się także świetnie przygotowany i na ostatnich 25 kilometrach wykrzesał z siebie potężną moc, za sprawą której zdołać utrzymać więdnące kilkukrotnie prowadzenie. Własny wysiłek do gry, w której dominowały siły o wiele od niego potężniejsze, wrzucił we właściwym momencie.

Na podjazdach się męczyłem. Czułem się dobrze, ale przyspieszenia rywali bolały bardziej niż zwykle. Kiedy wyszedłem na czoło, manager krzyczał w radiu: “atakuj, włóż w to wszystko, co masz!”. Posłuchałem, udało mi się zdobyć przewagę. Dawałem z siebie absolutnie wszystko, jechałem tak szybko jak byłem w stanie i znajdowałem w sobie pokłady sił, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Ne myślałem o różnicy, skupiałem się tylko na siebie. Nie mam słów, wygrałem!