Danielo - odzież kolarska

Przegląd najtrudniejszych wspinaczek – Ronde van Vlaanderen

Colbrelli na Kapelmuur

Nie ma długich podjazdów, będzie jednak stromo i nie zabraknie bruku. Przyglądamy się największym trudnościom na trasie 103. Ronde van Vlaanderen.

2173 metry – taka jest różnica przewyższeń na trasie tegorocznej „Flandryjskiej Piękności”. Nie jest to co prawda poziom górskich etapów wyścigów trzytygodniowych, lecz mimo wszystko mówimy o prawdziwej rywalizacji w pagórkowatym terenie. 18 podjazdów, wciśniętych w ostatnie 145 kilometrów, sprawdzi najlepszych klasykowców w stawce i stanowiło będzie dla kolejnego zwycięzcy wyścigu przedsionek do galerii sław.

Drugi monument w kalendarzu jest jednak o tyle wyjątkowy, że decydującą akcję można tam rozpocząć w zasadzie wszędzie. Kandydaci do zwycięstwa muszą uważać na każdej wspinaczce, gdyż chwila nieuwagi przy ataku rywala może ich kosztować kilka metrów i w rezultacie upragnione pierwsze miejsce. Przez to ciężko wybrać najważniejsze miejsca na trasie wyścigu. Przeanalizowaliśmy jednak końcowe podjazdy i wybraliśmy pięć, na których przede wszystkim mogą rozstrzygnąć się losy rywalizacji.

Wspinaczki są ułożone zgodnie z kolejnością, w której zostaną pokonane w końcówce. Z racji tego, że skupiliśmy się na końcówce rywalizacji, na liście zabrakło niektórych trudności występujących nieco dalej od mety, m.in. Muuru-Kapelmuuru i Wolvenbergu. Nie ma również Steenbeekdriesu, gdyż jest to krótszy podjazd prowadzący po asfalcie, gdzie nachylenie nie jest wysokie.

Koppenberg

600 metrów – średnio 11,6%, maks. 22%, całość po bruku. Szczyt na 46 kilometrów przed metą.

Prawdziwa ściana, która w przeszłości kilkukrotnie przez złą jakość nawierzchni zostawała skreślona z trasy „Flandryjskiej Piękności”. Ciągle utrzymujące się dwucyfrowe nachylenie może przestraszyć nawet najśmielszych zawodników i choć Koppenberg jest dość daleko od mety, jest on przede wszystkim miejscem, gdzie wyścig można przegrać. Chwila zagapienia się tutaj może bowiem przerzucić się na straty czasowe lub energię zmarnowaną w ich niwelowaniu. Im dalej, tym węziej i tym gorsza nawierzchnia. W deszczu na tym podjeździe może wydarzyć się naprawdę wszystko.

Taaienberg

530 metrów – średnio 6,6%, maks. 15,8%, 500 metrów po bruku. Szczyt 38 kilometrów przed metą.

Podjazd Toma Boonena, który kilkukrotnie tutaj odskakiwał od stawki na drodze po kolejne zwycięstwa lub by po prostu sprawdzić konkurencję. Od samego początku nachylenie mocno rośnie, prowadząc po betonowych płytach, lecz największa trudność następuje nieco później, gdy zawodnicy wjadą do lasku. Tam szosa się zwęża, pojawi się będący w nienajlepszym stanie bruk, a stromość pozostanie. Dopiero kilka metrów dalej wspinaczka ustąpi. Idealna góra, aby przeprowadzić atak – na początkowej „ściance” można urwać rywali, a następnie budować przewagę, gdy nachylenie nieco zmaleje.

Kruisberg-Hotond

2500 metrów – średnio 5%, maks. 9%, 450 metrów po bruku. Szczyt 27 kilometrów przed metą.

Oficjalnie jeden podjazd, w rzeczywistości jednak dwie oddzielne wspinaczki połączone krótkim płaskim odcinkiem. Najpierw czeka Kruisberg, będący dawną drogą wyjazdową z Ronse. Początek jest dość łatwy, dopiero później stromizna mocno wzrasta i pojawia się bruk. Druga część to szeroka asfaltowa droga, wciąż mocno prowadząca jednak pod górę. Hotond to krótka poprawka, chwilowo również o dwucyfrowym nachyleniu. Choć trudność i znaczenie następnych dwóch podjazdów – Oude Kwaremontu i Paterbergu – może powstrzymać ataki na tym „bergu”, chętni do przeprowadzenia akcji z wyprzedzeniem na pewno się znajdą.

fot. © BORA – hansgrohe / Bettiniphoto

Oude Kwaremont

2200 metrów – średnio 4%, maks. 11,6%, 1500 metrów po bruku. Szczyty 150,6 km, 56 km i 16,9 km przed metą.

Najdłuższy ciągły podjazd na ostatnich stu kilometrach [Kruisberg/Hotond jest o 300 metrów dłuższy, lecz w połowie znajduje się wypłaszczenie – przyp. red.]. Nie jest on może zbyt stromy, ale składa się głównie z bruku bardzo kiepskiej jakości i – tak jak znaczna większość flandryjskich wspinaczek – jest bardzo wąski. Krótkie odcinki o wysokim nachyleniu są przerywane nieco łatwiejszymi, przez co przeprowadzenie skutecznego ataku wiąże się z koniecznością przygotowania dobrej taktyki. Przyspieszenie we właściwym momencie może bowiem szybko dać większą przewagę.

Paterberg

360 metrów – średnio 12,9%, maks. 20,3%, całość po bruku. Szczyty 52,6 km i 13,5 km przed metą.

Ostatnia okazja, aby odskoczyć od rywali – po ostatniej wspinaczce pozostanie jedynie krótki odcinek dojazdowy do Oudenaarde. Bardzo wąsko i przede wszystkim stromo – kluczowe jest ustawienie na początkowych metrach, bo później przebicie się na czoło będzie ogromnym wyzwaniem. Bruk co prawda nie jest w najgorszym stanie i w żadnym stopniu nie jest zbliżony do pavé z Paryż-Roubaix, ale w połączeniu z wysokim nachyleniem wykorzysta każdą chwilę słabości, aby utrudnić sytuację. Kto jako pierwszy przekroczy szczyt tego podjazdu, ma ogromne szanse, aby triumfować na mecie.