Danielo - odzież kolarska

Tour Down Under. Daryl Impey: “nie wierzyłem, że Porte i Poels są tak blisko”

Daryl Impey

Daryl Impey ponownie wygrał Santos Tour Down Under i potwierdził, że w wieku 34 lat jest jednym z filarów grupy Mitchelton-Scott. 

Dotychczas w historii australijskiego wyścigu zapisało się trzech zawodników, którzy więcej niż raz wygrywali na antypodach – Simon Gerrans (2006, 2012, 2014 i 2016), Stuart O’Grady (1999 i 2001) i André Greipel (2008 i 2010). Do dziś. Dziś bowiem do tego grona dołączył czwarty zawodnik oraz pierwszy, który tego dokonał dwa razy z rzędu. Jest to 34-letni Impey, który wyszarpał zwycięstwo na ostatnim etapie z metą na Old Willunga Hill.

Choć kreskę jako pierwszy przeciął Richie Porte (Trek-Segafredo), dzięki zdobytym na trasie bonifikatom, dzisiejszej stracie poniesionej przez dotychczasowego lidera Patricka Bevina (CCC Team) i mądrej postawie na Willundze Impey zdobył ochrową koszulkę.

Byłem pod ogromną presją, ale wiara ekipy bardzo pomogła. Chłopaki byli skupieni i oddani mi aż do samego końca. Nie wierzyłem, że Porte i Poels są tak blisko, więc po prostu kręciłem ile sił w nogach… dałem z siebie wszystko. Wspaniale jest obronić tytuł. Nie marzyłem nawet, że przyjadę tu i wygram dwa razy pod rząd. Co roku wracamy tu z dużymi ambicjami, konkurencja jest spora, ale pozostawało wierzyć w siebie

– podkreślił triumfator. 

Przez cały tydzień rywalizacji w stanie Australia Południowa Impey kończył etapy w czołowej dwudziestce. Rozpoczął ściganie od 11. miejsca na dwóch pierwszych etapach, przeznaczonych dla sprinterów, zaś na pagórkowatym odcinku do Uraidli finiszował jako trzeci. Czwartego dnia skutecznie obronił się na podjeździe pod Corkscrew i po szalonym finiszu odniósł zwycięstwo etapowe, swoje pierwsze w Tour Down Under. Wczoraj, w chaotycznej końcówce uplasował się na 19. miejscu. Dziś dał się ograć wyłącznie Porte’owi i Woutowi Poelsowi (Team Sky).

Impey nie bawił się w ściganie Porte’a na najostrzejszym fragmencie finałowego podjazdu, ale jechał swój wyścig i w finale znalazł się na kole Poelsa, na kresce nie tracąc czasu do zwycięskiego Porte’a.

Wczoraj naprawdę się zaginaliśmy i wywalczyliśmy kilka cennych sekund. Wiedziałem, że mam zapas nad góralami.. Zwycięstwo etapowe również bardzo mnie zmotywowało i uwierzyłem, że mogę wygrać w wyścigu. Ekipa pojechała wspaniale

– dodał.

Wysokie lokaty prezentują stabilność podopiecznego Neila Stephensa i Matta White’a, który często walczy na pagórkowatych etapach pierwszych wyścigów w sezonie. Impey jest w formie i niewątpliwie za tydzień, podczas Cadel Evans Great Ocean Road Race (27 stycznia) oraz podczas lutowych mistrzostw kraju, będzie w stanie powalczyć o najwyższe lokaty. 

Przed rokiem zwycięstwo było bardziej ekstatyczne, czułem, że to wielki krok. Teraz czuję, że dojrzałem jako kolarz, to fantastyczne uczucie.

34-latek nie zapomniał również o szczególnych podziękowaniach dla jednego ze swoich kolegów z ekipy. Matthew Hayman, sensacyjny zwycięzca Paryż-Roubaix z 2016 roku, dziś zakończył karierę. Obaj zawodnicy najbardziej lubią wyścigi jednodniowe i trasy o profilu klasycznym, przez co często razem stawali na startach najważniejszych imprez. 

Jemu dedykuję to zwycięstwo. Był wspaniałym kolegą i wiele z moich zwycięstw zawdzięczam jego pracy. To wyjątkowe zakończenie. Dziś wieczorem i tak chcieliśmy powspominać jego osiągnięcia, ale triumf w wyścigu sprawi, że będzie podwójna radość

– zakończył uradowany Impey.