Danielo - odzież kolarska

Il Lombardia 2018. Thibaut Pinot: “Zawsze chciałem tu zwyciężyć”

Thibaut Pinot spełniony – brawurową szarżą zdominował rywalizację na trasie Il Lombardia, notując swoje pierwsze zwycięstwo w monumencie.

Po raz pierwszy od 1997 roku zwycięzcą włoskiej imprezy jest Francuz, po raz pierwszy od 2002 roku jest to kolarz, który w tym samym roku był najlepszy podczas wyścigu Mediolan-Turyn. Po wyszarpanym środowym sukcesie przy bazylice Superga, dziś 28-latek sprawnie rozprawił się z rywalami i pokazał, że gdy jest w formie, nie należy go lekceważyć. Na zjazdach Francuz frunął, puszczając w niepamięć dni, kiedy to właśnie na nich notował straty, zaś na podjazdach po prostu robił swoje. Wszystko to wystarczyło do wywalczenia zwycięstwa w Como.

Spośród pięciu najważniejszych kolarskich jednodniówek Pinot brał udział tylko w imprezie kończącej sezon i nigdy nie startował w pozostałych czterech. W 2015 roku ukończył rywalizację w Il Lombardia na podium, finiszując na trzecim miejscu, za Vincenzo Nibalim i Danielem Moreno. Ponadto, przed rokiem dojechał na metę jako piąty. 

Dziś, to Włoch jednak musiał uznać wyższość Francuza, który nie dał mu żadnych szans, odskakując od niego kilometr przed szczytem Civiglio i rozpoczynając skuteczną akcję. Styl, w jakim wybudował przewagę robił wrażenie – na mecie zegar wskazywał 32 sekundy, choć gdyby 28-latek nie zwolnił w końcówce i nie rozpoczął radości z wielkiego sukcesu, różnica z pewnością byłaby większa.

Ze wszystkich wyścigów o statusie monumentu, Il Lombardia jest – moim zdaniem – najpiękniejszym. Zawsze chciałem tu zwyciężyć. Jestem w życiowej formie, ale zwycięstwo przed Nibalim to coś naprawdę wyjątkowego

– tłumaczył kolarz Groupama-FDJ na mecie.

fot. LaPresse – Fabio Ferrari

Wyścig rozkręcił się na dobre, gdy na Muro di Sormano przyspieszył kolarz Bahrain-Merida, biorąc ze sobą właśnie zwycięzcę tegorocznego Tour of the Alps. Jadąc razem uzyskali dość dużą przewagę nad kolejną grupą, gdzie żaden atak nie tworzył różnic. To dało Pinotowi wielką szansę – po swoim ataku, musiał on wyłącznie dojechać do mety nie ponosząc dalszych strat.

Cieszę się, że właśnie wtedy zaatakował. To było kluczowe

– podkreślił. 

Nie wiem, czy ruszyłem za wcześnie, czy nie. Bardzo jednak chciałem wygrać i gdy Nibali przyspieszył uznałem, że to idealna okazja. Gdy dojechali do nas Primoż Roglić i Egan Bernal, dwaj mocni kolarze, a przewaga wynosiła 40-50 sekund zrozumiałem, że nikt inny już do nas nie doskoczy. Celem było dojechanie samemu na szczyt Civiglio. Nie chciałem znów walczyć z Nibalim na zjeździe

– dodał podczas konferencji prasowej. 

To zwycięstwo wieńczy udany dla Pinota sezon, podczas którego odniósł pięć zwycięstw. Poza dwoma sukcesami w klasykach na Półwyspie Apenińskim i w etapówce na północy kraju, Francuz dwukrotnie wygrywał również na etapach Vuelta a Espana, jako pierwszy zaliczając wspinaczki pod Lagos de Covadonga i Coll de la Rabassa.

Nie był to dla niego jednak łatwy rok – podczas Giro d’Italia podopieczny Marca Madiot spadł z podium podczas przedostatniego etapu z powodu zapalenia płuc. Choroba wykreśliła go z rywalizacji na dwa miesiące i przez to kolarz Groupama-FDJ nie mógł stanąć na starcie swojego narodowego wyścigu, Tour de France. Do rywalizacji powrócił dopiero podczas sierpniowego Tour de Pologne. 

Sukces w Como z pewnością jest jednak wynagrodzeniem za pech w pierwszej połowie sezonu. Wyraźnie uradowany 28-latek spełnił swoje marzenie i zwyciężył podczas wyścigu, w którym się niemalże zakochał. 

To bez wątpienia najpiękniejsze zwycięstwo w mojej karierze. Gdybym mógł wybrać jeden wyścig, który bardzo chciałbym wygrać, wybrałbym ten

– sugerował Pinot.