Nuda, żołnierze, pustkowie i opiekowanie się Davide Formolo – o trzecim etapie Giro d’Italia opowiada Cesare Benedetti.
Dziś pierwszy długi etap, 229 kilometrów, przez co na początku było nudno. Ale końcówka to wszystko zrekompensowała. W ucieczce było trzech kolarzy i nie sprawiła peletonowi problemu.
Na pierwszy 30-40 kilometrach widziałem zdecydowanie więcej żołnierzy, policji oraz trzy helikoptery bo startowaliśmy niedaleko Stefy Gazy. Widoczna była różnica między dziś, a wczoraj. W dalszej części ich liczba zdecydowanie się zmniejszyła.
Panorama się zmieniła. Pustkowie. Dziś zobaczyłem ten Izrael, który sobie wyobrażałem na podstawie Biblii. Widziałem kilka wielbłądów i bardzo mi się podobało.
Było kilka stresujących chwil, kiedy zmienił się kierunek jazdy i zaczęło wiać. W finale wiało w plecy i było bardzo szybko. Ostanie 30 kilometrów to jazda 60-65 km/h. Na końcu było niebezpiecznie, ostatnie 6 kilometrów to 11 rond, trzeba było uważać.
Dziś moim zadaniem było rozwożenie bidonów. Dalej pomagałem Davide Formolo, żeby nie stracił cennych sekund i dobrze wyszło, bo przyjechał w tym samym czasie, co inny kolarze celujący w klasyfikację generalną.
Sam Bennett znów zajął dziś 3. miejsce. Szkoda, ale lepiej trzeci niż dziesiąty. Jutro lecimy czarterem do Katanii, a we wtorek wracamy do ścigania.
Kolarz niemieckiej grupy Bora-hansgrohe Cesare “Czarek” Benedetti z trasy 101. edycji Giro d’Italia odczuciami i przemyśleniami dzieli się w dzienniku publikowanym na łamach “Rowery.org”.
AdamM
6 maja 2018, 21:47 o 21:47
fajnie cos od srodka wiedziec,
brawo za namowienie Czraka