104. edycja Liege-Bastogne-Liege potwierdziła dobrą markę tego monumentu. Belgijski klasyk może nie należy do najbardziej efektownych, ale wielki dystans w połączeniu ardeńskimi wzgórzami i trudnymi warunkami pogodowymi, stanowią piekielną mieszankę, która potrafi ściąć nawet największego chojraka.
Przekonał się o tym Alejandro Valverde. 37-letni Hiszpan w niedzielę chciał wyrównać rekord 5 zwycięstw w “La Doyenne” należący od blisko 50 lat do Eddye’go Merckxa. Wyścig nie ułożył się jednak po myśli zawodnika Movistar Team. Akcja Boba Jungelsa i nieudany pościg za Luksemburczykiem to jedno, drugie to słabszy dzień Valverde. Wyścig ukończył dopiero na 13. pozycji.
Nie wiem, czy było to spowodowane temperaturą i wilgocią. Czułem się dobrze, gdy wyścig toczył się w normalnym tempie, ale kiedy chciałem przyspieszyć, to nie mogłem naciskać tak mocno jak zwykle na pedały
– powiedział Valverde, przyznając, że w końcówce łapały go kurcze.
Gdybym dobrze jechał, to myślę, że byłbym silniejszy z grupy, ale nie potrafiłem więcej z siebie wykrzesać i kiedy zrozumiałem, że już jest po wszystkim to zwolniłem i spokojnie dojechałem do mety
– dodał.
Valverde kończy wiosnę z dziewięcioma zwycięstwami, najwartościowszym jest klasyfikacja generalna Volta a Catalunya. Teraz kolarza z Murcji czeka odpoczynek, na trasy prawdopodobnie wróci podczas Tour de Suisse.