21-letni Egan Bernal wygrał pierwszą edycję kolumbijskiego wyścigu Colombia Oro y Paz (2.1) i tym mocnym akcentem rozpoczął przygodę z zespołem Sky.
Triumfator ubiegłorocznego Tour de l’Avenir już na początku przygody z brytyjskim zespołem pokazał, że wyniki osiągane przed rokiem nie były dziełem przypadku. Po 6. miejscu w Tour Down Under i złocie w jeździe na czas podczas krajowych mistrzostw, przed swoją publicznością pokazał ducha walki i zwycięstwem zwieńczył sześciodniowy wyścig.
Wyścigi w Australii i Kolumbii to wprawdzie dla największych tuzów peletonu dopiero przygrywka, ale to nie umniejsza sukcesu Bernala. 21-latek zdołał dotrzymać kroku Nairo Quintanie (Movistar Team) i Rigoberto Uranowi (EF Education First-Drapac), a na ostatnim etapie śmiałą akcją przesądził na swoją korzyść losy wyścigu, potwierdzając potencjał demonstrowany w kategorii młodzieżowej.
Debiutująca w kalendarzu impreza także pokazała potencjał. Wyścig w tydzień zrobił sporą reklamę Kolumbii jako krajowi, w którym popularność kolarstwa jest spora, a największe gwiazdy sportu potrafią na pobocza przyciągnąć masy. Dobre wrażenie częściowo odesłało w niepamięć bardziej znany, posiadający większe tradycje, ale i bagaż negatywnych wydarzeń wyścig Vuelta a Colombia (2.2). Sierpniowa impreza do niedawna była jedynym znanym kolumbijskim wyścigiem, cieszącym się do tego złą sławą – tylko przed rokiem kontrolerzy antydopingowi przyłapali na zabronionych środkach aż ośmiu kolarzy.
Kolumbijscy kibice, na trasę przybywający niezwykle tłumnie, dostali to, na co czekali, czyli popis swoich największych gwiazd. Peleton w Kolumbii wprawdzie złożony jest z najróżniejszych zespołów, które w dodatku ostatnio mają spore kłopoty z przebrnięciem przez kontrole antydopingowe, ale w centrum widowiska byli stranieri.
Nairo i Dayer Quintana, Rigoberto Uran, Sergio i Sebastian Henao, a także Fernando Gaviria – to kolarze, na których czekała publiczność. I doczekała się. Bez większego sprzeciwu reszty stawki płaskie odcinki zgarnął Gaviria, w końcówkach nie znajdujący w zasadzie konkurencji.
Górskie odcinki podzielili między siebie Uran oraz Dayer Quintana i w kolumbijską paradę tylko raz wciąć zdołał się Francuz Julian Alaphilippe.
Quintana i Uran pokazali się przed własną publicznością, choć do wyznaczonych na sezon celów jeszcze daleko. W tym kontekście może nie dziwić brak wzmożonego parcia na obronę miejsc na podium na ostatnim odcinku. Chaos na ostatnich kilometrach wykorzystał Egan Bernal i przy pomocy kolegów z ekipy i braku zdecydowanej reakcji bardziej utytułowanych rywali, zanotował pierwszy poważny sukces w barwach brytyjskiej ekipy.
Tour Down Under to szybka i gorąca rozgrzewka. Potem mistrzostwa kraju, to dodało mi pewności siebie. Czułem się dobrze, wszystko szło dobrze. Wyścig Colombia Oro y Paz to dobra reklama mojego kraju, mam nadzieję, że w przyszłości zobaczymy tu więcej zespołów. Mogłem ścigać się przed swoimi kibicami, na swojej ziemi. To zaszczyt
– powiedział sztabowi prasowemu Team Sky.
Końcówka wspinaczki na Manizales, finału wyścigu, była chaotyczna nie tylko z perspektywy kibiców, którzy desperacko próbowali zrozumieć realizatorów kolumbijskiej telewizji. Tłumy kibiców przy drodze mocno ograniczyły widoczność ścigającym się kolarzom, a obecność na czele rozproszonych uciekinierów i mieszających się z nimi atakujących wprowadziła spory rozgardiasz.
I tak parę minut zajęło potwierdzenie triumfatora etapu – Dayer Quintana cieszył się wprawdzie na mecie, ale trudno było ustalić, czy wcześniej nie przeciął jej przypadkiem uciekający Rodrigo Contreras.
Bernal nie liczył miejsc, a sekundy. Na mecie pojawił się za Dayerem Quintaną, ale przed Rigoberto Uranem i Nairo Quintaną, co oznaczało, że powzięte w końcówce ryzyko opłaciło się.
Czułem się bardzo dobrze, powtarzałem to chłopakom, ale musiałem się trochę uspokoić przed końcowym podjazdem. Ostatnie 3-4 kilometry były trudniejsze, a ponieważ byłem 4. w generalce, nie miałem nic do stracenia. A dużo do wygrania
– wspominał.
Kolumbijczyk z grupy lidera ruszył gdy tylko droga zaczęła się bardziej wznosić. Na jego kole zmaterializował się Daniel Martinez z EF Education First-Drapac i dwójka szybko zaczęła odrabiać dystans do rozproszonych uciekinierów i prowadzącego Contrerasa.
Ruszyłem ile fabryka dała, zrobiła się przerwa. W ucieczce było dwóch kolegów, bardzo mi pomogli. Tao [Geoghegan Hart] jechał tak szybko, że musiałem go prosić żeby zwolnił. Ciągnął mnie do ostatniego kilometra
– Bernal nie krył radości ze wsparcia bardziej doświadczonych kolegów.
Kolumbijczyk na ostatnim kilometrze nieco osłabł i oddać musiał pole młodszemu z braci Quintanów.
W głowie miałem zwycięstwo w wyścigu, nie na etapie. Oczywiście, najlepiej byłoby wygrać jedno i drugie, ale wyszło inaczej. Koledzy czekali na mój atak, wspierali mnie i dlatego jestem tak niesamowicie dumny z tego, czego dokonaliśmy.
Tadej Pogacar atakuje, ale tylko dla rozgrzewki. Merlier ponownie uczcił pamięć Woutera Weylandta. Wiadomości z poniedziałku, 6 maja.
Zapowiedź 4. etapu Giro d’Italia 2024. 7 maja (wtorek): Acqui Terme – Andora (190 km ⭐️⭐️).
Belg Tim Merlier wygrał po finiszu z peletonu trzeci odcinek Giro d’Italia.
Pogacar przywdział maglia rosa. Vollering wykorzystała wiatr, by wygrać Vueltę. De Lie wygrał Tro-Bro Leon. Oto wiadomości i wyniki z…
Ściana płaczu, czyli osiągnięcia polskich kolarek i kolarzy w wyścigach z kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej w sezonie 2024.
Zapowiedź 3. etapu Giro d’Italia 2024. 6 maja (poniedziałek): Novara – Fossano (166 km ⭐️⭐️).