Pierwszy raz od 32 lat Vuelta a Espana może się rozpocząć – albo zakończyć – na Wyspach Kanaryjskich.
Dyrektor hiszpańskiego wyścigu Javier Guillen powiedział w rozmowie z gazetą AS, że zastanawia się nad możliwością, by edycja w 2020 roku odwiedziła właśnie Kanary. Oprócz tego w rachubę, w perspektywie kolejnych lat, wchodzi też Portugalia, jak i Maroko.
Chcielibyśmy dojechać do Ceuta i Melilia – przez Maroko. W pierwszym rzędzie myślimy jednak o Wyspach Kanaryjskich. Marzą mi się cztery etapy. Dwa na Gran Canaria, dwa na Teneryfie
– oświadczył Guillen.
Ceuta oraz Melilia to dwa hiszpańskie, autonomiczne miasta leżące na wybrzeżu północno-afrykańskim. Koncepcja, by Vuelta wylądowała na Kanarach, czyli na atlantyckiej wyspie, nie jest koncepcją nową. Już w 2012 roku Guillen chciał wybrać się w ten zakątek globu. Same koszta logistyczne wyniosłyby dwa miliony euro.
W 1988 roku na Teneryfie odbyła się ponad 17-kilometrowa jazda na czas, którą wygrał Ettore Pastorelli, dwa dni później w drużynówce na Gran Canaria triumfował team BH Sport. W tym sezonie trzeci razi w swojej historii (po Lizbonie 1997 i Assen 2009) Vuelta zaczyna się poza granicami Hiszpanii – we francuskim Nimes