Danielo - odzież kolarska

Paula, już tęsknimy!

Paula Brzeźna-Bentkowska podczas Ślężańskiego Mnicha zakończyła zawodową karierę. My już tęsknimy!

Ten tekst nie będzie obiektywny. Nie może nim być. Z prostego, błahego wręcz powodu: bo ciężko zachować dystans do informacji, która wielokrotnie niczym plotka przewijała się przez kolarskie media, która jednak nigdy nie została zrealizowana. Nigdy, aż do dzisiaj. Paula Brzeźna-Bentkowska kończy karierę. To nie może być prawda. A jednak jest…

Dlaczego tak trudno przychodzi spojrzeć na decyzję  Brzeźnej chłodnym okiem? Bo tę dziewczynę znamy niemal hoho i jeszcze trochę. Paula była twarzą polskiej kobiecej szosy, następczynią Bogusi Matusiak. Zawsze uśmiechniętą, zawsze otwartą, zawsze gotową do rozmowy. Była nie oznacza jednak wcale, że taką nie pozostała. Co więcej: jeszcze bardziej się uśmiecha, jest jeszcze bardziej otwarta i gada jeszcze chętniej. Zgadujemy, nie sprawdzaliśmy tego, lecz to chyba z Paulą przeprowadziliśmy najwięcej oficjalnych wywiadów. Ile było tych nieoficjalnych, who knows.

W niedzielę w Alei Gwiazd w Sobótce, tam, gdzie stoją już pamiątkowe kamienie z pamiątkowymi tablicami przypominające o chwałach polskiej szosy i wspominające naszych herosów, odkryto kilka nowych. Tym razem imprezie przewodziły panie. Jedną  z nich była właśnie Paula. Bliska płaczu dziękowała rodzicom i wszystkim innym osobom, które wspierały ją w jej wyścigowej karierze. U jej boku stał tata, Paweł, popularny „Benek”, czyli mąż, ganiał po biurze, a mama, która z reguły zawsze towarzyszy(ła) swoim pociechom – przecież i Monice (na marginesie: zdrowia po upadku w Dzierżoniowie) – na różnych zawodach, tym razem wybrała się na „jakąś wycieczkę”, jak powiedziała Paula. Może po prostu nie chciała się rozkleić wraz z córką. Ponieważ kończy się pewien rozdział w biało-czerwonym kolarstwie w wersji feminine.

Pauli przedstawiać nie trzeba, rodzime nazwisko zobowiązuje. Pochodzi dokładnie z tych Brzeźnych. Jan Brzeźny to jej wujek, w familii ścigali się prawie wszyscy. Rower był członkiem rodziny. Urodziła się, nie napiszemy kiedy, w końcu paniom wieku się nie wypomina, na Dolnym Śląsku. U siebie, dokąd klan Brzeźnych trafił po zawieruchach II wojny światowej. Zna każdą drogę i każdy sudecki zakręt. Paula jest stąd i nigdy tego nie ukrywała, chociaż przeniosła się następnie pod Kraków, gdzie mieszka do tej pory. Ostatnio sportowo wróciła jednak na stare śmieci zakładając własną drużynę MAT Atom Developer Sobótka. Ciągnie Brzeźną do ślężańskiego lasu.

Paulina Brzeźna rok 2007

fot. Adek Koper / rowery.org

W koszulce klubu Ślęża jeździła na przełomie wieków, reprezentowała też barwy CCC MAT, a w 2007 roku wyjechała zagranicę. Podpisała umowę z AA Drink, potem zakładała trykot RedSun i… wsiadła do samochodu. Kierunek: Polska. O holenderskim epizodzie nie chce zbytnio mówić. Zły czas, zła pora, zły klimat. Już wtedy była multimedalistką mistrzostw kraju  – do tej pory nie mogę się  doliczyć, ile tych krążków posiada: we wspólnym, na czas, w górskich – wygrała etap Tour Féminin en Limousin, by na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, w mega ciężkich warunkach, zająć ósme miejsce we wspólnym. Bardzo długo się wydawało, że wynik ten stanie się historyczny. Dopiero w Rio Kasik Niewiadoma go poprawiła – i Paula poniekąd miała w tym swój udział. Niewiadoma to przecież jedna z jej dziewczyn.

Następnie pedałowała dla zespołu z Dzierżoniowa notując rezultaty w dyszce wieloetapówek z kategorią UCI, była ósma w Bretanii (2012) oraz dziesiąta na mistrzostwach świata w Valkenburgu. „Jeśli tak dobrze idzie, to chyba nie będę kończyć kariery” – mówiła zadowolona  w profilaktycznym namioto-boksie na mecie. Szło dobrze, na fali razem z „Benkiem” zbudowała własną, lecz gwoli prawdę nie do końca własną, ekipę. Tak powstała „babska” sekcja TKK Pacific Toruń. Trach ciach, w 2014 roku przesądziła na swoją korzyść Gracia Orlova jak na góralkę przystało.

Paula ścigała się i wychowywała, gotowała dla młodszych z koleżanek z drużyny we własnym domu. Pichciła podobno nieźle, przynajmniej jej jedzenie dawało kopa. Spod jej skrzydeł wyszła nie tylko Kaśka, ale niedawno też Anka Plichta. Dla nich występy w zespole Brzeźnych były platformą, odskocznią. Teraz taką szansę otrzymały Marta Lach czy Łucja Pietrzak. Brakuje tylko Ali Ratajczak…

W przyszłości Paula chce się właśnie zająć szkoleniem, na którym się zna, i zarządzaniem zespołem, którego musiała się nauczyć. A że nie jest łatwo, że nie ad hoc można połączyć zadania logistyczne z typową pracą i treningiem sportowca, trzeba była dokonać wyboru. W pierwszych miesiącach 2017 roku roku Paula co prawda podkreślała, że pozostanie w peletonie, lecz w nieco zmienionym charakterze. W kwietniu okazało się, że również w zupełnie nowej roli.

Paulina Brzeźna rok 2017

fot. Dariusz Krzywański / MAT Atom Deweloper

Przed nią i Pawłem ciekawy okres. MAT Atom Deweloper prowadzony jest w iście zawodowy sposób. Grupa pomagała twórcom specjalnego filmu poświęconego kobiecemu kolarstwo, w Chorwacji zorganizowano profesjonalną  sesję fotograficzną, a we Wrocławiu odbyła się prezentacja grupy. Pod względem marketingowo-promocyjnym team również działa: są koszulki, są czapeczki, są kibice. Jeśli tak dalej pójdzie, jeśli znajdzie się dodatkowy poważny sponsor, będzie można pomyśleć o kobiecym WorldTourze. I to byłby jej kolejny wielki sukces.

Bo choć Paulina nie stanęła na olimpijskim pudle czy na podium światowego czempionatu, choć niedane było jej startować w największych kobiecych wyścigach, to jednak niejednokrotnie udowodniła, że w kolarstwie najważniejsze jest jedno: miłość do tego sportu. Dzięki tej miłości, której konsekwencją był ostry trening, uzyskała to, co uzyskała. Może gdyby została na Zachodzie, może gdyby trafiła na innych ludzi, być może jej palmares byłby bogatszy. Ale to gdybanie. Brzeźna gdybać nie lubi. Brzeźna twardo stąpa po ziemi. Brzeźna nie tylko mówi, ona robi.

Niech robi dalej. Niewykluczone, że za rok, dwa obudzi się rano, spojrzy na Pawła i powie: „wracam do peletonu jako zawodniczka”. Nas by to nie zdziwiło. Nas by to bardzo ucieszyło.

Powodzenia Paula!