Belg ponownie zamierza zaatakować na wzniesieniu Cote de Cherave, które bezpośrednio poprzedza Mur de Huy.
Rok temu Tim Wellens próbował wcześniej rozstrzygnąć losy Walońskiej Strzały i spróbował ataku na Cote de Cherave. Zyskał niewielką przewagę i samotnie rozpoczął podjazd pod Mur de Huy, na którym kibice wymalowali jego nazwisko. 25-latek podobnego manewru spróbował na niedzielnym Amstel Gold Race. Również samotnie rozpoczął kluczowy podjazd dla wyścigu – Cauberg – jednak nie zdołał utrzymać swojej przewagi. Mimo tych niepowodzeń w środę zamierza zaatakować po raz kolejny.
To wstyd. Miałem dobre nogi, ale czołowy wiatr był przeciwko mnie. Łatwiej byłoby gdyby ktoś zaatakował ze mną. Kiedy Gasparotto i Valgren ruszyli moje nogi były zbyt ciężkie
– powiedział Wellens po wywalczeniu 10. miejsca w Amstel Gold Race.
Dla zawodnika Lotto Soudal wyścigi w Ardenach są wyjątkowe. Urodził się we flandryjskiej miejscowości Sint-Truiden, położonej 30 kilometrów od Huy, dlatego jego marzeniem jest zwycięstwo we Fleche Wallonne.
Wierzę, że jestem w stanie wygrać jeden z klasyków. Potrzebuję tylko trochę szczęścia i momentu rozprężenia ze strony faworytów
– dodał 25-latek.
W ubiegłym roku Amaury Sport Organisation postanowiło urozmaicić trasę Fleche Wallonne, wprowadzając podjazd Cote de Cherave (1,3 km; 8,1%), z którego do mety pozostaje 5,5-kilometra. Pierwszy ataku w tym miejscu spróbował Vincenzo Nibali (Astana), a zaraz po nim od peletonu oderwał się właśnie Wellens.
Rok temu ruszyłem za wcześnie. Jeśli miałbym dwóch lub trzech towarzyszy, to moglibyśmy zbudować większą przewagę. Nie jestem w tej chwili tak dobry na Mur de Huy jak Valverde czy Rodriguez. Jeśli Cherave byłoby kilometr lub dwa dłuższe, to peleton przed zakrętem na Mur de Huy liczyłby 20-30 zawodników
– tłumaczył Belg.