Danielo - odzież kolarska

Peleton bzdur #4: TdP 2014

Kurka wodna, jaki mamy dzisiaj dzień. Wtorek, środa, czwartek? W trybie wyścigu człowiek myśli nie kalendarzem, a etapami. Dzisiejszy etap był szczególny z kilku powodów. A) najdłuższy do Katowic, B) prawie pokonaliśmy trasę Tour de France. Bez kitu.

Prawie – to oczywiście lekka przesada, lecz jest tak, jak na swoim twitterze napisał Bob Jungels. Jest daleko. Długi transfer na start, długi do hotelu, długi etap. W sumie dzisiaj 600 km na rowerze i w autobusie. Wczoraj około ok. 400 km, przedwczoraj 280 km, pierwszego dnia 230 km. Co daje nam łącznie 1510 km. Ok., znacznie mniej niż dystans Tour de France, powiedzmy, że połowa.

Trzeba sobie tę jazdę jakoś umilić też niesportowo. Na kolacji w Rzeszowie o historiach ze słynnym redaktorem Dyją opowiadał Tomek Jaroński. „A wy wiecie młodzieży, kim był Dyja?”. Pytanie, konsternacja. „Yhm, telewizja?”. „Tak, tak”. No i zaczęły się opowiadania o ulubionym powiedzonku redaktora Ryszarda „ty pier…. karle”. Do wspomnień włączył się również Włodek Rezner mówiąc o „pier… żołnierzyku”. Wesoło było.

Wesoło u siebie ma też Kasia Niewiadoma. Kasik podobno rozmiłowała się w jabłkach, jak cała Polska zresztą. Cała telewizyjna Polska widziała też chyba wczorajszy upadek bramy na rundzie. My nie, radio jeszcze nie działa bez obrazu audio… Nie zadział też zbytnio transfer do Tarnowa.

Krajowa czwórka, korki gwarantowane. Do tego jeszcze pada deszcz, w Małopolsce i na Podkarpaciu ulewy podobno w nocy przyczyniły się do poważnych szkód. Początkowo nic nie wskazywało na to, że będzie lepiej. A tu nagle po kilometrze 30 suchy asfalt. Można było jechać.

I tak jechaliśmy. Jedna ucieczka została złapana, uformowała się druga. Ta z Taciorem nawet odskoczyła, miała przewagę, ale w rezultacie nic z tego nie wyszło. Atakować  próbował jeszcze Kasper, lecz z rundami w Katowicach jest tak: albo sprint z peletonu, jak Kittel w 2011 roku, albo jakaś akcja harakiri w stylu Taylora Phinneya.

Śląsk powitał Tour de Pologne na biało-czerwono. Mnóstwo flag, mnóstwo ludzi, w Jaworznie dzieciaczki z przedszkola przyodziane w koszulki w czerwone gruchy…. przepraszam, grochy 🙂 Kilkaset metrów dalej wielki baner z napisem „Niech święci się 1 Majka” (foto ustrzelone przez Miłosza). I jedno, i drugie po prostu sweet.

Potem przekazywana pizza z samochodu CCC Polsat Polkowice do wozu Cannondale. Sztafeta za ucieczką szła dalej. Włosi przekazali ją Mavicowi, nie wiemy, jednak, czy jeszcze w tym pudełku znajdowały się jakieś okruchy. Swoją drogą, ciekawe, czy italiano smakowała polska pizza.

Na marginesie: wiecie kim jest Van Genechten? Chłopem, który na swoim twitterze napisał po jednym z etapów Tour de Suisse “no balls, no glory”. Dzisiaj miał i jedno, i drugie 🙂