Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: ciekawostki #7

Nie ma Tour de France bez odwiedzin prezydenta Francji. Na wczorajszym etapie dyrektor „Wielkiej Pętli” Christian Prudhomme przywitał François Hollande’a, który nad Sekwaną nie cieszy się ostatnio zbyt wielką popularnością.

Hollande najpierw przybył do Caverne du Dragon, gdzie w trakcie I Wojny Światowej mieściły się koszary dla żołnierzy walczących w bitwie nad Aisne. Potem wsiadł na ostatnie 65 km do samochodu Prudhomme’a.

W piątek jedziemy w kierunku Nancy, gdzie wygrywały już takie tuzy jak Fausto Coppi czy Bernard Hinault. 32 lata temu zwyciężył Phil Anderson odnosząc pierwszy australijski triumf w historii francuskiego wielkiego touru.

Niechętnie odcinek z metą w Nancy przed dziewięciu laty wspomina Christophe Mengin, który wywrócił się na śliskim zakręcie i oddał tym samym zwycięstwo Lorenzo Bernucciemu.

Jeśli już mowa o historii: 11 lipca 1993 roku pewien Teksańczyk odnosi swój premierowy sukces w Grand boucle. Lance Armstrong jeździ wtedy w koszulce mistrza świata, a peleton po drodze mija m.in. pola bitewne pod Verdun. Sześć lat później również 11 lipca „Boss” wykręca w czasówce w Metz średnią 56,5 km/h, na trasie dogania nawet aktualnego mistrza świata na czas Abrahama Olano, który wcześniej zaliczył upadek.

W 1991 roku na indywidualny atak decyduje się Thierry Marie. Francuz kręci sam przez 243 km, śpiewa do kamery piosenkę, pokazuje koszulkę z wielkim logo “Castorama”, sponsor się cieszy.

Nie bardzo 11 lipca 1997 roku cieszył się Erik Zabel. „Ete” wygrał w sprincie w Marennes, ale komisarze go zdyskwalifikowali tak samo zresztą, jak Toma Steelsa, który rzucił bidonem w kolegę z kolumny.

Jednak większość 11 lipca kojarzy z najczarniejszym i najstraszliwszym wypadkiem w dziejach Tour de France. W 1964 roku na moście nad Kanałem Dordogne ciężarówka wjeżdża w kibiców czekających na wyścig. Dziewięć ofiar śmiertelnych, trzynaście ciężko rannych. Co roku odbywa się w tym miejscu ceremonia przypominająca tę katastrofę.