Szpital w Lecco opuścił Chris Horner, który w zeszłym tygodniu został podczas treningu potrącony przez samochód osobowy.
Zwycięzca zeszłorocznej Vuelta a Espana doznał złamania czterech żeber, urazu płuc oraz klatki piersiowej. W wywiadzie dla La Gazzetta dello Sport potwierdził wersję wydarzeń, która wcześniej była kolportowana przez jego drużynę Lampre-Merida.
W tunelu niedaleko Jeziora Como 42-letni Amerykanin został muśnięty przez wyprzedzające go auto. Policja złapała 70-letniego kierowcę, który nawet się nie zatrzymał, by zobaczyć, czy z Hornerem wszystko w porządku, bo podobno nawet nie zauważył, że spowodował kolizję.
Wierzę mu, chciałbym mu wierzyć. To był po prostu pech. Z drugiej strony miałem też szczęście, ponieważ gdyby z naprzeciwko lub za mną jechał inny samochód, to z pewnością by mnie przejechał
– powiedział Horner, który kilka tygodni odpocznie od roweru.
Potem wskoczy na rolkę, po kilka dniach na swój bicykl i zacznie trenować, by prawdopodobnie pomóc Rui Coście w Tour de France. Następnie powinien wziąć udział w Vuelta a Espana. Jego kontrakt z włoską grupą obowiązuje tylko na ten sezon. Nie wiadomo, czy go prolonguje, a może zakończy karierę.
Ciężko powiedzieć. Jeśli o mnie chodzi, to chciałbym pościgać się jeszcze przez dwa, trzy lata
– dodał.