Dubai Tour będzie dla Marka Cavendisha już drugim startem w nowym sezonie. Brytyjski sprinter nie popisał się niczym szczególnym Tour de San Luis, dlatego tym ciekawiej zapowiada się jego występ w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie zmierzy się ze znacznie silniejszą konkurencją.
Mistrz świata z 2011 roku chciałby nieco zdjąć ze swoich barków presję zwycięstwa, podkreślając, że wszystko jest u niego podporządkowane Tour de France, a zwłaszcza pierwszemu etapowi z metą w Harrogate.
Cały mój sezon zostanie zbudowany wokół Touru
– mówi kolarz Omega Pharma-Quick Step w The Independent.
Nie ma znaczenia, gdzie sięgnę tam po zwycięstwa, ale od strony osobistej triumf w rodzinnym mieście mojej mamy byłby wielką sprawą. To byłoby coś, niemniej cel ten niczego u mnie nie zmienia, czy sprawia, że odczuwam większe ciśnienie.
Plan startowy Manxmana pozostaje napisany na piasku.
Nie mam pojęcia czy wystartuję w Giro d’Italia, nie wiem nawet co mnie czeka po Dubaju. W zeszłym sezonie zdarzało się, że odczuwałem zmęczenie, a ścigałem się dalej. W połowie roku mocno już to odczułem. Tak naprawdę chcemy na bieżąco wszystko analizować, aby upewnić się, że na Tour przyjadę w najwyższej dyspozycji.
Nie ma sensu przemęczać się. Podczas ostatniej Pętli miałem w nogach już 60 dni startowych. Teraz we Francji chcę być lepiej przygotowany fizycznie. Omega Pharma zainwestowała we mnie i moich pomocników czas i duże pieniądze, dlatego mój program startowy pozostaje sprawą otwartą, w zależności od tego jak będę się czuł.
fot. Lapresse