Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2020. Michał Kwiatkowski: “przyjechaliśmy tutaj, żeby ponownie zwyciężyć”

Michał Kwiatkowski na trasie 107. Tour de France pomoże Eganowi Bernalowi w walce o zwycięstwo, a ekipie zebranej wokół niego w lepszym rozumieniu się. Otwartość i szczerość wobec kolegów z drużyny to według Polaka recepta na płynniejsze funkcjonowanie zespołu, który przyjechał wyścig wygrać.

Michał Kwiatkowski po raz czwarty wystartuje w Tour de France w barwach brytyjskiej ekipy Ineos. Zespół w tym roku prezentujący się pod nazwą Ineos Grenadiers zmierza do Francji z jednym zadaniem – wygrania wyścigu – choć warunki, w jakich przyjdzie o to walczyć są diametralnie inne niż te z lat ubiegłych.

Grupa Brailsforda do pracy na sukces zdążyła się przyzwyczaić i wypracować pewne schematy. W ostatnich ośmiu latach wygrała siedem edycji “Wielkiej Pętli”, rywalizację drużynowo dominując i drogę do sukcesu swojego lidera zapewniając przez przygotowanie całego zespołu do prowadzenia wyścigu. Kolarze brytyjskiej formacji, sowicie opłacani i mogący samodzielnie myśleć o byciu liderami w innych zespołach, w grupie Sky/Ineos łączyli siły i niczym dobrze naoliwiona maszyna, kolejka górska, pracowali na lidera zespołu bez wysuwania własnych ambicji.

W tym roku w składzie zabrakło dwóch byłych zwycięzców Touru: Chrisa Froome’a i Gerainta Thomasa, w samochodzie ekipy nie pojedzie zmarły w marcu dyrektor sportowy Nicolas Portal. Całe ściganie odbywa się po długiej przerwie wywołanej pandemią wirusa SARS-Cov-2 i z małą liczbą dni wyścigowych w nogach startujących.

Jak chyba każdego roku, Tour przynosi wiele niespodzianek czy niepewności. Rozmawiamy w przeddzień wyścigu i naprawdę mogę tu wymieniać w nieskończoność faworytów i ekipy, natomiast Tour de France weryfikuje wszystkie ambicje bardzo szybko. Zanim dojedziemy do pierwszego dnia wolnego, to w jakimś stopniu ta klasyfikacja generalna będzie ułożona

– ocenił Kwiatkowski podczas wirtualnej konferencji prasowej z grupką polskich dziennikarzy.

Zespół Ineos Grenadiers stawia na ubiegłorocznego zwycięzcę wyścigu, Egana Bernala, któremu na górskich przełęczach pomóc mają Rosjanin Pavel Sivakov, Kostarykanin Andrey Amador i Ekwadorczyk Richard Carapaz. Kwiatkowski wraz Dylanem van Baarlem i Lukiem Rowem są operatorami bardziej uniwersalnymi: z przodu peletonu widoczni będą na płaskich odcinkach, w niższych górach, a na podjazdów Alp, Wogezów i Pirenejów nadawali będą tempo przed ustąpieniem miejsca góralom.

Polak przekonany jest, że przygotował się najlepiej jak potrafił: w ostatnich tygodniach świetnie spisywał się w pomocy kolegom na górskich etapach Criterium du Dauphine, a po wycofaniu się Bernala walczył na górskim odcinku o zwycięstwo etapowe z ucieczki.

Kwiatkowski podkreślił, że ekipa Ineos Grenadiers może stawiać na jednego lidera, ale nie powstrzyma jej to przed wykorzystaniem kolarzy tak mocnych jak Richard Carapaz i Pavel Sivakov w rozgrywkach taktycznych na trasie. To deklaracja interesująca o tyle, że Bernalowi wciąż dolegać ma kontuzja pleców.

Rozpoczęliśmy ściganie parę tygodni temu… to zmieniało się tak szybko, jak pogoda w górach. Byli wymieniani faworyci, kto w formie, kto nie, a z etapu na etap to się tasowało. Teraz nie ma co gdybać. Przyjechaliśmy tutaj, żeby ponownie zwyciężyć i będziemy elastyczni w stosunku do tego, która drużyna w danym momencie co robi i [w stosunku do tego] kto się czuje na siłach

– podkreślił.

Nerwowe początki, ale trzytygodniowa wizja

Grand Depart w Nicei dla wielu ekip, w tym zespołu Ineos, miał być startem na szosach znanych z treningów i przygotowań we wczesnej fazie sezonu. Z uwagi na sytuację epidemiologiczną Francji, otwarcie wyścigu zostanie rozegrane przy minimalnym udziale kibiców, a cały peleton zamknięty będzie w “bańce ochronnej” i przestrzegać będzie musiał specjalnego protokołu sanitarnego.

Tour w tym roku straszy trasą bardzo górską i już na pierwszych etapach kolarze zamiast łatwiejszych, sprinterskich odcinków pokonają poważniejsze wspinaczki. Na pierwszym, prowadzącym do Nicei, dojdzie co prawda do finiszu z peletonu, ale nie będzie on tak liczny, jak normalnie można byłoby tego oczekiwać.

Kwiatkowski tegoroczny Grand Depart ocenił jako najtrudniejszy z tych, w których brał udział. Polak mimo tasujących bardziej peleton trudności trasy spodziewa się tradycyjnie nerwowego pierwszego tygodnia.

To trudne otwarcie. W 2014 roku drugi etap w Yorkshire był dość wymagający, poza tym nie pamiętam tak trudnego startu. Pierwszy etap to nie jest typowy dzień dla sprinterów, każdy z nich będzie musiał się natrudzić, żeby dojechać do finiszu. Te rundy w Nicei… ciężko tu w ogóle znaleźć cokolwiek płaskiego: myślę, że to są i tak najbardziej płaskie rundy, jakie organizator mógł wymyślić

– ocenił.

fot. Chris Auld/Ineos Grenadiers

Drugiego dnia peleton pokona cztery górskie premie, które złożą się na złagodzoną wersję klasycznego, górskiego odcinka wyścigu Paryż-Nicea. W marcowym wyścigu etap ten peleton rozbija na grupki: w niedzielę ma być spokojniej, aczkolwiek swoje trzy grosze wtrącić może pogoda.

Drugi etap jest wymagający, ale nie wydaje mi się, żeby przyniósł od razu wielkie sensacje, jeśli chodzi o faworytów. I tak muszę być z przodu z moimi liderami i po prostu nie stracić czasu. Niewiele możemy i chcemy zrobić na tych etapach, bo tak naprawdę, jak to zazwyczaj w pierwszym tygodniu, głównie chodzi o to, żeby się nie zaplątać w jakąś kraksę. To jest zazwyczaj największy cios, jeśli chodzi o straty w generalce

– analizował Kwiatkowski.

Myślę, że pierwszym tygodniem nikt nie jest w stanie wygrać całego Touru… oczywiście można go przegrać.

Tour de France rozpoczyna się też w cieniu obaw o dalszy rozwój pandemii. Start został w ostatnich dniach obłożony dodatkowymi wymogami bezpieczeństwa, ale ostatnie słowo w kwestii przeprowadzenia 23-dniowego wyścigu będą miały władze francuskie.

Ekipa Ineos Grenadiers myślami skupiona jest na 21 etapach, podobnie jak rzucający im wyzwanie zespół Jumbo-Visma. Zespoły te, w publicznych komentarzach potwierdziły, że nie planują zdobycia prowadzenia w wyścigu na pierwszych etapach na wypadek zatrzymania ścigania po kilku dniach.

My głową jesteśmy przy tym, że wyścig dojedzie do Paryża. Absolutnie nie ma żadnego planu B, z mojej perspektywy i z perspektywy zespołu zwycięzca Tour de France to jest zwycięzca wyścigu po 21 etapach. Ciężko byłoby wyobrazić sobie zwycięzcę Touru po przejechaniu trzech, czterech etapów czy pierwszego tygodnia

– podkreślił Kwiatkowski.

W tym kontekście 30-latek jako kluczowe odcinki całego wyścigu wskazał etapy 17., 18. oraz 20.

Ja przejechałem tylko końcówkę 17. etapu, czyli Col de la Loze. Nie widziałem jeszcze takiej końcówki w Alpach. To jest to naprawdę piekielna  końcówka, sam podjazd to 21 kilometrów, ale przed jego rozpoczęciem droga już się wznosi. Ostatnie 7 kilometrów to nie jest typowy podjazd dla Alp, cały czas są rampy po 10-15%, wypłaszczenie, znowu 10-15%, wypłaszczenie… [będzie] nieregularne tempo przez ostatnie 7 kilometrów. 

Komunikacja kluczem sukcesu

Komunikacja między liderami była wątkiem, który ekipa Ineos podkreślała już w przeszłości. Wtedy, wobec posiadania w składzie dwóch liderów: Froome’a i Thomasa czy Thomasa i Bernala, Kwiatkowski i spółka zaznaczali, że umiejętność jasnego przekazywania swoich odczuć i ambicji jest kluczem w dogadaniu się na trasie.

Ten schemat wypalał w latach 2018 i 2019, gdy w Paryżu na podium stawało po dwóch kolarzy brytyjskiej ekipy.

W tym roku Kwiatkowski i spółka do Francji przyjeżdżają z trzema nowymi kolarzami: Andreyem Amadorem, Pawłem Siwakowem, Richardem Carapazem, a także bez dyrektora sportowego Nicolasa Portala, który w zgodnej ocenie kolarzy spajał zespół. W wybranym na składzie Rosjanin, Kostarykanin i Ekwadorczyk są jedynymi, którzy “Wielkiej Pętli” z pozostałymi członkami zespołu jeszcze nie jechali.

Kwiatkowski na pytanie o zgranie ekipy przy tak krótkim okresie przygotowawczym ponownie nawiązał do wagi komunikacji i szczerości między sportowcami, którzy mają przed sobą jasny cel.

Ciężko mi ocenić czy to jest problem… ja wierzę, że nie. Ja, Luke czy Castro, zdajemy sobie sprawę, że nie mieliśmy okazji ścigać się z nimi, chociażby z Richardem nie ścigałem się w ogóle. To jest nowa sytuacja, ale ten rok to są same nowe sytuacje. Traktujemy to jako wyzwanie, które trzeba podjąć i jesteśmy gotowi by mu sprostać

– wyjaśnił.

Trzeba po prostu być bardzo otwartym, bardziej szczerym, jeśli chodzi o wypowiedzi, [o to] czego oczekujemy od zespołu. Trzeba o tym myśleć. Ciężko jest oczekiwać, że zespół będzie od razu zżyty. Ostatecznie najważniejsze jest to, że każdy z nas przyjechał tu po to by [nasz zawodnik] stanął na najwyższym stopniu podium w Paryżu. Każdy z tych zawodników jest w stanie się poświęcić ku temu, byśmy wygrali ten wyścigu. To jest chyba najlepsza droga by ten zespół współpracował. Nasza i moja w tym głowa, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało przez trzy tygodnie. Myślę, że tak będzie

– dodał.

Zgranie zespołu to nie tylko poruszanie się po peletonie, ale umiejętność rozmowy między sobą w trakcie wyścigu i czucia tego, czego kto potrzebuje

– ocenił.