Daryl Impey w dwóch ostatnich sezonach triumfował w wyścigu Tour Down Under. Kolarz Mitchelton-Scott swojej ekipie zapewniał tym samym pożądany przez sponsorów sukces na ich własnym podwórku. W tym roku, by znów wygrać, wraz z kolegami będzie musiał się mocno natrudzić.
Trasa tegorocznej edycji jest trudniejsza od dwóch ostatnich: w programie znalazły się etapy do Stirling i Paracombe, oba z podjazdami w finale. Klasyfikacja generalna rozstrzygnięta zostanie tradycyjnie na Old Willunga Hill. Na papierze wygląda to na wyścig górali, którzy w styczniu złapią odpowiednią formę, ale Impey wierzy w swoje możliwości.
Myślę, że mam podobne szanse jak pozostali faworyci. Tu będzie liczyło się to, jak zachowam się na kluczowych etapach i czy uda mi się znaleźć na pozycji, która umożliwi mi wygraną. Gdy rywale mają cię na uwadze, łatwo nie jest, ale jeśli jesteś w formie, to liczą się nogi
– powiedział w komunikacie prasowym zespołu Mitchelton-Scott.
Impeya na trasie wesprą Simon Yates, Jack Bauer, Luke Durbridge, Michael Hepburn, Cameron Meyer oraz Lucas Hamilton.
Trasa sprzyja góralom, więc dla kolarzy mojego pokroju to gorsza wiadomość. Do walki o końcowe zwycięstwo przyda mi się etapowa wygrana. Cieszę się, że w programie jest etap do Stirling. Nigdy nie udało mi się go wygrać, ale kilka razy byłem blisko. To chyba mój ulubiony odcinek
– zaznaczył.
Impey liczy, że wygrana etapowa, która przyniesie mu 10-sekundową bonifikatę, pozwoli mu na pozostanie w gronie najlepszych. Afrykaner w poprzednich sezonach bardzo rozsądnie jechał na etapach z metą na Old Willunga Hill: szarże Richiego Porte’a wyglądały widowiskowo, ale Impey nie tracił wiele i na szczycie zjawiał się by popsuć Tasmańczykowi humor.
O ile 35-latek ma ochotę na etap do Stirling, prawdziwym testem będzie odcinek do Paracombe. Tam w finale do pokonania stroma, 1200-metrowa wspinaczka na Torrens Hill Road, na której powstać powinny większe różnice.
Paracombe będzie trudną przeprawą. Zobaczymy, jak zareagują rywale: ja dam z siebie wszystko by stracić jak najmniej i móc planować dalszą walkę po etapie. Muszę się trochę inaczej przygotować na taki wysiłek aby nadążyć za rywalami. Z mojej perspektywy, to będzie decydujący dzień
– zapowiedział.
Jeśli na Paracombe wygra góral, będzie bardzo trudno zabrać mu prowadzenie
– wtórował mu Matt White, dyrektor sportowy zespołu.
Dowodzący kolarzami z samochodu White pozostaje jednak optymistą.
To najtrudniejsza trasa w 22-letniej historii wyścigu. Jedziemy z jednym z najsilniejszych składów, jaki możemy wystawić, a rywale światowej klasy będą chcieli zgarnąć nam zwycięstwo sprzed nosa. Ja uważam jednak, że ten wyścig wygrywa się sekundami na lotnych finiszach i na metach. To się nie zmieni, a każdy, nawet mały błąd może drogo kosztować.