Jak na najważniejsze wydarzenie roku przystało Tour de France zbierze na starcie niemal całą śmietankę kolarzy z wyłączonym układem nerwowym.
Na pierwszym miejscu należy tu wymienić Marka Cavendisha (Astana Qazaqstan). 38-letni Brytyjczyk przyjeżdża z jednym zadaniem, wygraniem swojego 35 etapu Tour de France i tym samym ustanowieniem absolutnego rekordu, który obecnie dzieli z Eddy Merckxem. A że stać “Manxmana” na to udowodnił niesamowitym sprintem w Rzymie, na ostatnim etapie Giro d’Italia.
Jasper Philipsen (Alpecin-Deceuninck) rok temu sięgnął po dwa etapy Touru, w tym na Polach Elizejskich, teraz chce zwyciężyć w klasyfikacji punktowej, dlatego powtórzenie tego osiągnięcia to minimum o co powinien się postarać. Na drodze 25-letniemu Belgowi chce stanąć Holender Fabio Jakobsen (Soudal-Quick Step). O rok starszy od Philipsena mistrz Europy ma równie dobry rok, dlatego ci dwaj panowie mogą zdominować tegoroczne sprinty.
Szyki faworytom nieraz może pokrzyżować Dylan Groenewegen (Jayco AlUla). 30-letni Holender ostatnio rzadziej ma szansę konfrontować się z najlepszymi sprinterami, ale jeżeli wszystko mu się poskłada na finiszu, to wciąż może okazać się najszybszy.
To samo dotyczy Madsa Pedersena (Trek-Segafredo) i Caleba Ewana (Lotto Dstny). Duńczyk wciąż znajduje się u szczytu swojej kariery i jest głodny zwycięstw. Australijczykowi natomiast ostatnio nie wiedzie się. W Tour de France musi udowodnić, że wciąż jest top, a nie flop.
Swoje trzy grosze będą starali się ugrać stary norweski wyga Alexander Kristoff (Uno-X), już chyba tylko odcinający kupony od dawnej sławy, zmierzający do zakończenia kariery Peter Sagan (TotalEnergies), Jordi Meeus i Dany van Poppel (obaj Bora-hansgrohe), Phil Bauhaus (Bahrain Victorious), Bryan Coquard (Cofidis), Corbin Strong (Israel-Premier Tech) oraz Sam Welsford (Team dsm-firmenich).
Swojego etapu w tym gronie mogą też zechcieć poszukać Wout van Aert (Jumbo-Visma) i Biniam Girmay (Intermarche-Circus-Wanty).