Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2023. Optymistyczny Thomas, skryty Roglic, wytrwały Almeida

Geraint Thomas (Ineos Grenadiers), Primoz Roglic (Jumbo-Visma) i João Almeida (UAE Team Emirates) mają przed sobą decydujące starcie. W piątek nieco słabiej wypadł Almeida, zaś Thomasa i Roglicia rozdzieliły tylko sekundy. Sobotnie Monte Lussari zadecyduje o losach Giro d’Italia i maglia rosa.

Na królewskim etapie przez Dolomity faworyci spędzili większość dnia za swoimi pomocnikami, zostawiając ataki na ostatnie kilkaset metrów Tre Cime di Lavaredo. Najsłabiej z nich tam wypadł Almeida, który został za rywalami w końcówce i stracił cenne sekundy.

Thomas próbował w końcówce zgubić Roglica i zyskać pewną przewagę nad swoim głównym rywalem. Sił w końcówce ostatecznie brakło i to Słoweniec odjechał na trzy sekundy.

To znaczy, że kwestia zwycięstwa w tegorocznym Giro d’Italia pozostaje bardzo otwarta, a zdecyduje o niej sobotnia czasówka na Monte Lussari. 37-letni Walijczyk przystąpi do walki z pole position, a zważywszy na mocne umiejętności walki z czasem, może się czuć pewny siebie – choć po etapie nie ukrywał obaw co do trudności sobotniej próby.

Poszło dobrze. Kiedy ruszyłem na 400 metrów przed metą, po stu zorientowałem się, że na takiej wysokości to jest naprawdę duży dystans. Próbowałem pojechać równo, Roglic wyprzedził mnie na ostatnich 100 metrach, ale dobrze, że zyskałem nad Almeidą. Na jutrzejszym etapie będzie świetne widowisko, ale dla nas to będzie masakra

– komentował na mecie lider wyścigu.

fot. Fabio Ferrari/LaPresse

Primoz Roglic na mecie nie dyskutował długo z mediami, pomimo dobrego nastroju po urwaniu cennych sekund.

Słoweniec najlepiej ze wszystkich zawodników wie, jak wiele może zmienić górska czasówka na przedostatnim etapie. Ponadto na obu czasówkach na tegorocznym Giro d’Italia nie błyszczał, a jutro będzie zmuszony do ofensywnej jazdy.

Na piątkowym etapie Roglic zasugerował jednak, w jaki sposób będzie chciał wybudować przewagę. Końcowy podjazd pod Tre Cime di Lavaredo pokonał na rowerze z kasetą rodem z kolarstwa górskiego, prowokując pytania, czy skorzysta z takiego samego sprzętu na Monte Lussari.

Było fajnie, odzyskałem trochę sił w nogach. Jutro znów idziemy na całość. Gdybym nie był pewny siebie, nie stawałbym na starcie. Wygra najlepszy

– rzucił.

fot. Gian Mattia D’Alberto/LaPresse

João Almeida nie będzie miło wspominał drogi na Tre Cime di Lavaredo. Portugalczyk stracił kontakt z rywalami i poniósł 23-sekundową stratę. Ta, przy znikomych różnicach w czołówce, może skomplikować jego sytuację w walce o różową koszulkę i jednocześnie o Trofeo Senza Fine.

24-letni lider klasyfikacji młodzieżowej nie składa broni, ale wie co jest możliwe. Jak podczas poprzednich wywiadów, Almeida zdaje się być bardzo zadowolony miejscem w pierwszej trójce.

Zrobiłem to, co mogłem. Byłem blisko aż do samej końcówki, potem oni pojechali trochę szybciej. Ale ogólnie jestem raczej zadowolony. Jutro też jest trudny dzień, gdzie dam z siebie wszystko. Było bardzo stromo i trudno było atakować – trzeba było mieć nogi, żeby to zrobić, a ja ich nie miałem. Troszeczkę cierpiałem. Jutro trzeba to wykończyć. Nadrobić minutę – to nie jest niemożliwe, ale… wiecie. Dam z siebie wszystko. Tak czy siak, będę zadowolony

– uznał.